Premier Haiti Garry Conille wyruszył w sobotę w podróż do Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Kenii, gdzie będzie zabiegał o pomoc w walce z przestępczością w swoim kraju po jednym z najbrutalniejszych ataków gangów w ostatnich latach, w którym zginęło 70 osób.
Członkowie gangu Gran Grif wdarli się w czwartek do miasta Pont-Sonde w departamencie Artibonite na zachodzie Haiti i zamordowali co najmniej 70 osób, w tym noworodki. Ponad 6 tys. mieszkańców musiało uciekać z domów.
Agencja Reutera podkreśla, że atak wstrząsnął społeczeństwem karaibskiego państwa, mimo że jest ono już przyzwyczajone do regularnych aktów przemocy oraz do faktu, że przestępcy są liczniejsi od policji.
"Jak widzicie, jesteśmy atakowani na kilku frontach" – powiedział premier przed wylotem z kraju.
W ubiegłym tygodniu Rada Bezpieczeństwa ONZ wyraziła zgodę na przedłużenie o rok międzynarodowej misji bezpieczeństwa, w ramach której zagraniczne posiłki wspierają policję Haiti w walce z przestępczością.
Według Reutera dotychczas misja nie przyczyniła się jednak w znacznej mierze do przywrócenia porządku, a do Haiti trafiło na razie tylko około 400 zagranicznych policjantów, głównie z Kenii. Conille powiedział, że będzie zabiegał o przysłanie kolejnych policjantów.
Gran Grif to największy gang departamentu Artibonite. Przywódca bandy Luckson Elan oświadczył, że atak był odwetem na ludności cywilnej za to, że pozostawała bezczynna, gdy państwowe służby zabijały jego żołnierzy – podał Reuters.
Potężne gangi, posługujące się bronią w większości przeszmuglowaną z USA i kontrolujące około 80 proc. obszaru Port-au-Prince, zawiązały sojusz w stolicy kraju i zaczęły poszerzać swoje wpływy również poza miastem. W wyniku działań przestępców tysiące osób zostało zabitych, a ponad pół miliona musiało opuścić swoje domy.
Źródło: PAP
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Kurski: jednego dnia Sutryk popiera Trzaskowskiego, drugiego przychodzi po niego CBA. To sprawka Tuska.