Europa nie może liczyć na znaczące uniezależnienie się od dostaw rosyjskiego gazu przynajmniej do połowy przyszłej dekady – wynika z najnowszego raportu Oxford Institute for Energy Studies (OIES).
Eksperci OIES zwracają jednak uwagę, że kraje rejonu Morza Bałtyckiego oraz Europy Południowo-Wschodniej, które są w największym stopniu uzależnione od dostaw gazu z Rosji, a tym samym podatne na wszelkie zakłócenia w dostawach, mogą znacząco zredukować lub wręcz wyeliminować import gazu z Rosji już na początku przyszłej dekady. Taką szansę daje import LNG oraz gazu dostarczanego rurociągiem z Azerbejdżanu.
Pewne możliwości w tym zakresie mają także kraje Europy centralnej oraz Turcja, choć w ich przypadku całkowite wyeliminowanie dostaw z Rosji będzie niemożliwe w tym horyzoncie czasowym.
Według wyliczeń OIES, do połowy lat 20. obecnego stulecia europejskie koncerny są zobowiązane w ramach obowiązujących kontraktów do importu przynajmniej 115 mld m sześc. gazu z Rosji, co stanowi około 75 proc. całkowitego importu w roku 2013. Do 2030 roku wielkość ta spada do 65 mld m sześc.
„Nawet jeśli całkowicie wyeliminujemy kontrakty długoterminowe to nasze szacunki wskazują na konieczność importu z Rosji około 100 mld m sześc. gazu rocznie aż do 2030 roku, a w pewnych scenariuszach nawet dwukrotnie większą ilość” - czytamy w raporcie.
Zdaniem autorów raportu głównym konkurentem dla rosyjskiego gazu w Europie będzie LNG; ilość gazu dostarczanego z innych kierunków przy pomocy rurociągów nie wzrośnie istotnie w omawianym okresie a może nawet zmaleć. „Gaz z Rosji będzie wysoce konkurencyjny w stosunku do dostaw z innych rejonów a także wobec LNG (w tym również gazu z USA) a Gazprom wciąż dysponował będzie wystarczającą siłą rynkową by wpływać na ceny gazu w europejskich hubach” - uważają eksperci z OIES.
Według raportu, kraje, które będą zdeterminowane, by ograniczyć zależność od importu gazu z Rosji będą musiały liczyć się z wysokimi kosztami poniesionymi na budowę infrastruktury w postaci terminali LNG lub nowych gazociągów lub na alternatywne źródła energii.
Raport analizuje również perspektywy dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w gaz w Europie, w tym również ze złóż własnych. Pod tym względem perspektywy nie są najlepsze, bowiem według prognoz wydobycie gazu w Europie może do 2030 roku spaść o ponad 100 mld m sześc. w skali roku, czyli o około 40 proc. Przy czym na poziom wydobycia decydujący wpływ mają w zasadzie trzy kraje – Norwegia, Holandia i Wielka Brytania.
Sytuacji nie ratuje gaz ze złóż niekonwencjonalnych – według OIES do 2020 roku nie należy oczekiwać znaczących wielkości wydobycia gazu łupkowego, a w perspektywie roku 2030 nie będzie to więcej niż 20 mld m sześc. rocznie.
Ponad dwukrotnie większa może być europejska produkcja biogazu, którą OIES szacuje na 28 mld m sześc. rocznie do 2020 i nawet 50 mld m sześc. do 2030 roku, aczkolwiek dużym znakiem zapytania jest w tym przypadku kwestia wsparcia finansowego w postaci subsydiów, która może w niekorzystnej sytuacji znacząco zweryfikować te prognozy.
Wynika więc z tego, że do 2030 roku Europa będzie w stanie zastąpić wydobyciem ze złóż niekonwencjonalnych i produkcją ze źródeł odnawialnych co najwyżej połowę spadku wydobycia ze złóż konwencjonalnych.
Nawet przy założeniu, że łączne zapotrzebowanie na gaz w krajach UE nie wzrośnie znacząco do 2030 roku, będzie to oznaczało konieczność zwiększenia importu tego surowca.
Import ten może być realizowany tradycyjnymi gazociągami z rejonów sąsiadujących oraz drogą morską w postaci LNG.
Zdaniem autorów raportu w przypadku importu rurociągowego można spodziewać się dodatkowych 20-40 mld m sześc. gazu rocznie, głównie z Azerbejdżanu, Iranu oraz Iraku. Zauważają oni jednak, że szacunki te są obarczone dużym ryzykiem ze względu na niestabilność polityczną tych rejonów. Na imporcie drogą lądową skorzystać może przede wszystkim Turcja oraz kraje Europy Południowo-Wschodniej.
Reszta kontynentu jedyną znaczącą alternatywę może znaleźć w postaci LNG. Według OIES globalny rynek LNG może do 2030 roku podwoić się i sięgnąć 700 mld m sześc. rocznie. Wielkość ta nie obejmuje jednak USA, które samodzielnie mogą dostarczyć na rynek nawet 100 mld m sześc. gazu rocznie.
Europa już obecnie posiada znaczące możliwości techniczne w zakresie importu gazu drogą morską. Istniejące terminale regazyfikacyjne posiadają łączną moc niemal 200 mld m sześc. rocznie i są obecnie wykorzystywane w zaledwie 22 proc. (dane za 2013 rok). Zdaniem OIES głównymi czynnikami determinującymi możliwości zwiększenia importu LNG do Europy będzie podaż gazu z USA oraz tempo wzrostu zapotrzebowania na rynkach azjatyckich, głównie w Chinach.
Niezależnie od tych czynników, autorzy raportu przewidują jednak, że w perspektywie 2030 roku Europa wciąż będzie potrzebować przynajmniej 100 mld m sześc. rosyjskiego gazu rocznie, a w niektórych scenariuszach nawet 200 mld m sześc.
„Niezależnie od politycznych relacji pomiędzy Rosją, Unią Europejską oraz poszczególnymi krajami członkowskimi, podmioty te nadal będą połączone relacjami w zakresie ostaw gazu i mądre nimi zarządzanie będzie kluczowe dla bezpieczeństwa dostaw gazu” - konkludują eksperci OIES.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Aktorka martwi się o Amerykanów, którzy „nie mają możliwości ucieczki"
Kurski: jednego dnia Sutryk popiera Trzaskowskiego, drugiego przychodzi po niego CBA. To sprawka Tuska.
Gembicka: Tusk pręży muskuły i mówi, że nie wpuści migrantów, a za plecami Polaków zgadza się na wszystko
Ujawniamy! To im Sutryk zafundował studia. ZOBACZ!