Prof. Bieńkowski: Nie wiem, czy będzie jeszcze okazja do użycia grubego kalibru
- Gdy tworzy się klimat, że już druga runda miała być pogrzebem Trumpa, to nastawia się widza, że Trump walczy już tylko o przetrwanie, a szans nie ma. To jest branie przez media strony, ludzie to wyczuwają, a Trump to podniósł podczas debaty - powiedział w rozmowie z TelewizjaRepublika.pl prof. Wojciech Bieńkowski, amerykanista. Specjalnie dla nas komentował ostatnią debatę kandytatów na prezydenta USA.
"Trump debaty nie wygrał, mimo że podczas drugiej był górą"
- Trump ma jeszcze szanse na wygranie tych wyborów. Nie jest zupełnie pozbawiony argumentów, które za nim przemawiają. Ma też trochę argumentów, które podczas debaty powtórzył, a które świadczą, że Clinton jako Sekretarz Stanu wykazała się raczej nieudolnością w prowadzeniu polityki zagranicznej na Bliskim Wschodzie czy też w związku resetem - miękkim podejściem do Rosji. Teraz Clinton zmienia zdanie, bo i amerykańska polityka zmieniła swój stosunek do Rosji w ostatnich trzech latach – powiedział w rozmowie z TelewizjaRepublika.pl prof. Wojciech Bieńkowski, amerykanista.
- Trump tej debaty nie wygrał, mimo że druga była w jego wykonaniu mocna i odwrócił w niej trend z pierwszej, przegranej przez niego debaty. Podczas drugiej był górą i myślałem, że będzie kontynuował ten trend, bo wyciągnął wówczas kilka mocnych argumentów – przede wszystkim niepewny życiorys Obamy czy nieudolność Clinton w sprawie polityki zagranicznej. Teraz powtórzył argumenty – one są mocne, ale troszkę za małe, by powiedzieć, że to była wyrównana debata. Trump też nie wyglądał dobrze, jeśli chodzi o język ciała, wydawał się być zmęczony. Siła jego argumentów była słabsza niż można było się spodziewać. Są one jednak zasadne i ludzie w głębi USA, którzy nie sugerują się sprawami, które wyciąga Clinton, wciąż mogą głosować na Trumpa – dodał profesor.
- Sondaż CNN wcale nie musi być wiarygodny. Sondaż robiony przez stację sprzyjającą Clinton nie musi być wykładnią poglądów przeciętnego Amerykanina. Różnica między kandydatami może być znacznie mniejsza, niż pokazuje ten sondaż – skomentował Bieńkowski sondaż, który pojawił się na stronach CNN. 52% osób przyznało w nim zwycięstwo w debacie Hillary Clinton, a 39% ankietowanych – Donaldowi Trumpowi.
"Clinton jest mocna w retoryce antyrosyjskiej"
- Widać jednak, że Trump nie wykorzystał tej ostatniej szansy w takim stopniu, jak powinien. Clinton wyciągnęła mocny argument rosyjski i trzeba przyznać, że jest mocna w retoryce antyrosyjskiej, może też dlatego, że to słaby punkt Trumpa. Trump klarownie w sprawach powiązań z Rosją się nie wypowiada – nie zasłoni swojej sympatii dla Putina prostą deklaracją, że gdy się chce rozwiązać problem Syrii to trzeba się dogadać z Rosją. Kandydatka demokratów zdecydowanie wygrywa ten punkt debaty, nowy punkt w debacie między kandydatami. Mówienie przez Trumpa, że Putin lekceważy Clinton i Obamę nie tłumaczy tego, żeby Putina lubić – podkreśla amerykanista.
- Wiele punktów trzeciej debaty było już poruszanych w poprzednich starciach. I to była słabość tej trzeciej debaty, że praktycznie wniosła mało nowego, może poza sprawą rosyjską, a także dwóch mniejszych kwestii – prawa do posiadania broni oraz aborcji. Te sprawy pokazały jednak typowe podejścia dwóch stronnictw, choć w sprawie posiadania broni Clinton musiała złagodzić swój kurs, wiedząc, że większość Amerykanów chce podtrzymania tego prawa – zaznaczył Bieńkowski.
Słaba strona Trumpa
- Niestety, słabą stronę Trumpa było to, że odwołuje się do polityki sprzed trzech lat, gdy Hillary Clinton była Sekretarzem Stanu, a przecież polityka Stanów, szczególnie w kwestii rosyjskiej znacząco się zmieniła. Z resetu przeszli do sankcji, których trzymają się mocniej niż Europa Zachodnia. Trump nie podkreśla tej różnicy, dlatego jego ataki w tej sprawie nie mogą być tak mocny, jak chciałby sam kandydat – stwierdził profesor.
"Ludzie wyczuwają branie przez media strony"
- W prawodawstwie i tradycji amerykańskiej niepodważalność wyników wyborów jest ważną sprawą, jednak były w historii sytuacje ich kwestionowania, chociażby liczenie głosów na Florydzie w 2000 r. Były wybory, w których długo dyskutowano wynik, więc Trump nie jest tu odosobniony. Kto wie, czy Trump nie będzie podnosił argumentu, że wpływ na wybory miały środki masowego przekazu nieprzychylne mu. Gdy do tego doda fakty dotyczące potencjalnych manipulacji to przeniesie dyskusje nad wynikami na inny poziom. Chciał zostawić sobie pole manewru, ale jest to niewiadoma. Pytanie, czy będzie miał ostatecznie na tyle dużo prochu, by pewne argumenty podnieść do rangi sprawy zasadniczej – komentował amerykanista wypowiedź Donalda Trumpa o wstrzymaniu się z jednoznaczną deklaracją akceptacji wyników wyborów prezydenckich.
- Gdy tworzy się klimat, że już druga runda miała być pogrzebem Trumpa, to nastawia się widza, że Trump walczy już tylko o przetrwanie, a szans nie ma. To jest branie przez media strony, ludzie to wyczuwają, a Trump to podniósł. Trzecia debata była prowadzona przez osobę kojarzoną z poglądami republikańskimi, która nie mogłaby być oskarżona przez ekipę Trumpa, że nie jest mu przyjazna. W dwóch pierwszych czuć było wśród prowadzących raczej sympatię do Hillary Clinton – mówił Wojciech Bieńkowski.
- Jeśli kandydaci mają coś w zanadrzu, to powinni wyciągnąć to podczas ostatniej debaty. Nie wiem, czy będzie jeszcze okazja na tej ostatniej proste do wystrzelenia z naprawdę grubego kalibru – spuentował rozmówca TelewizjaRepublika.pl.