Pełnomocnik niemieckiego rządu federalnego do spraw obronności, Hans-Peter Bartels z SPD dostrzegł istotny problem niemieckiej armii, a mianowicie prawicowy ekstremizm. Od lipca wszyscy chętni do rozpoczęcia zawodowej służby w Bundeswehrze będą sprawdzeni pod kątem skrajnych poglądów politycznych.
- Ścisła struktura hierarchiczna, broń, mundury – to wszystko przyciąga do Bundeswehry takich kandydatów, z których niemieckie siły zbrojne najchętniej z góry by zrezygnowały - powiedział Bartels. - Skrajnie prawicowe poglądy, rasizm, ksenofobia, szowinizm wykluczają każdego, kto tak myśli ze służby w Bundeswehrze. Żołnierz jest w Niemczech obywatelem w mundurze, nie może zatem z założenia być ekstremistą – dodał pełnomocnik rządu federalnego ds. obronności.
Z drugiej strony Bartels ostrzegł przed „pokusą postrzegania Bundeswehry jako środowiska, gdzie można spotkać dużo niezrównoważonych psychicznie osobników hołdujących skrajnym poglądom”.
Punktem zapalnym dyskusji o zagrożeniach prawicowym ekstremizmem stała się sprawa oficera Bundeswehry, obywatela niemieckiego, który prowadził podwójne życie i jako domniemany uchodźca jest podejrzany o planowanie zamachu terrorystycznego. Zdaniem niemieckich służb oficer działał z „pobudek skrajnie prawicowych”, licząc, że winą za przeprowadzony przez niego zamach będą obciążeni muzułmańscy imigranci.
Po tej sytuacji pojawiła się fala krytyki dotycząca procedur kontrolnych w armii oraz działań kontrwywiadu. Od lipca kandydaci do służby zawodowej w Bundeswehrze będą sprawdzani pod kątem skrajnych poglądów politycznych. Ma to zapobiegać ewentualnym kontaktom z ekstremistami i pojawianiu się ich w szeregach niemieckiej armii.