Według lokalnego księdza, który anonimowo rozmawiał z Asia News, tydzień po uratowaniu chłopców i ich trenera z zalanej tajlandzkiej jaskini Tham Luang „pozostaje tylko makabryczna turystyka oraz ekshibicjonizm polityków i funkcjonariuszy rządowych”. Jak twierdzi duchowny, władze zastanawiają się już nad wykorzystaniem tego zdarzenia do celów turystycznych. Na miejscu organizowane już są spacery w okolicach jaskini i przybywa coraz więcej osób – pośród nich także ważnych osobistości – aby robić tam zdjęcia.
Szczęśliwie zakończona akcja ratunkowa stała się pretekstem do wychwalania heroizmu wszystkich jej głównych bohaterów – ratujących i uratowanych. W Tajlandii, jak przyznaje ksiądz, każde wydarzenie jest postrzegane jako coś, co albo podnosi dumę narodową, albo jej szkodzi i, chociaż jest to typowe dla tamtejszej kultury, nieuchronnie kończy się nadużyciem. Kraj łatwo ulega poruszeniu, ale bardzo często nie uczy się na błędach. Zdarzenie, w wyniku którego jeden z ratowników poniósł śmierć, nie może prowadzić jedynie do ostentacyjnej manifestowania wielkości Tajlandii.
Co więcej, dodaje kapłan, sprawujący władzę nie dopuszczają jakichkolwiek wątpliwości czy krytyki zachowania trenera czy jego podopiecznych; nikt do tej pory nie wyjaśnił, dlaczego znaleźli się aż tak głęboko. Wiele osób uważa, że sprawa Tham Luang to „emocjonalny narkotyk”, temat zastępczy, aby odciągnąć uwagę społeczeństwa od „gorących” tematów, takich jak nadchodzące wybory demokratyczne.
Poza tym region Chiang Rai, gdzie znajduje się rzeczona jaskinia, to górzyste terytorium pełne jaskiń, w większości niestrzeżonych. Zbytnie zwracanie uwagi na bohaterstwo osób uczestniczących w niedawnym wydarzeniu może sprawić, jak twierdzi rozmówca Asia News, że inni młodzi ludzie będą próbowali naśladować uratowanych piłkarzy, aby dać dowód własnej odwagi.