Katolicy to ważna część amerykańskiego elektoratu, szacuje się, że jest ich około 70 milionów, czyli 25 % populacji.
Z sondaży przedstawionych w „Washington Post” wynika, że Clinton popiera 55 % katolików, chęć oddania głosu na Trumpa przejawia zaledwie 32 % uprawnionych wyborców identyfikujących się jako katolików.
Stany w których zamieszkują katolicy to stany tzw. „wahadłowe”, gdzie głosy oddane na Demokratów i Republikanów dzielą się mniej więcej po równo. Chodzi o Ohio, Michigan, Wisconsin, oraz Pensylwanię i Florydę. Mogą one przeważyć wynik zbliżających się wyborów.
Sprawę Trumpowi utrudnia fakt, że część katolików to ubodzy imigranci z Ameryki Środkowej, których republikański kandydat na prezydenta często obraża.
W przeszłości katolicy często popierali republikanów, było tak m.in. w 1980 r. w przypadku wyboru Ronalda Reagana (który był osobą silnie odwołującą się do wiary, ale nie był katolikiem), czy w 2004 r. kiedy udzielono poparcia Georgowi W. Bushowi. W 2012 r. katolicy poparli przegranego Mitta Romneya.
Za główne przyczyny słabego odbioru Trumpa przez katolików, poza naturalną niechęcią Latynosów, uznaje się ostre słowa papieża Franciszka, którzy stwierdził, że „człowiek, który myśli tylko o budowie murów, zamiast mostów, nie jest chrześcijaninem”.