- Władze Birmy brutalnie tłumią trwające od miesiąca protesty przeciwko zamachowi stanu. Policjantom rozganiającym demonstrantów kazano „strzelać (do nich), aż będą martwi” – podała agencja Reutera, cytując byłego policjanta, który odmówił wykonania rozkazu i zbiegł do Indii.
Po kolejnej odmowie Tha Peng ustąpił ze służby i 1 marca zbiegł do Indii, pozostawiając w Khampat rodzinę.
Od wojskowego puczu z 1 lutego w Birmie zabitych zostało co najmniej 60 antywojskowych demonstrantów, a ponad 1,8 tys. osób zostało zatrzymanych – wynika z obliczeń Związek Pomocy Więźniom Politycznym (AAPP). Wśród aresztowanych jest demokratycznie wybrana przywódczyni kraju Aung San Suu Kyi.
Od rozpoczęcia protestów przez granicę z Birmy do Indii zbiegło około 100 osób, głównie policjantów i członków ich rodzin – podał Reuters, powołując się na anonimowego indyjskiego urzędnika wysokiej rangi.
Tha Peng twierdzi, że wielu policjantów popiera trwające demonstracje.
- Na komisariacie 90 proc. (policjantów) popiera protestujących, ale nie ma przywódcy, który by ich zjednoczył – powiedział. W Birmie pozostawił żonę i dwie córki, z których jedna ma sześć miesięcy.