Zamieszki na ulicach Stambułu
Turecka policja użyła gazu łzawiącego, by rozpędzić w centrum Stambułu demonstrantów, którzy próbowali upamiętnić rocznicę rozpoczęcia największych od dziesięcioleci protestów antyrządowych w Turcji.
Kilkaset osób zebrało się na ulicach prowadzących do placu Taksim, domagając się ustąpienia rządu premiera Recepa Tayyipa Erdogana; policja użyła gazu łzawiącego wobec tłumu, który szybko się rozproszył.
Zamknięto też drogi dojazdowe do placu Taksim, by uniemożliwić demonstrację. Bezpośrednią przyczyną ubiegłorocznych protestów były plany zabudowy placu i przylegającego do niego parku Gezi.
Wcześniej premier Turcji Recep Tayyip Erdogan przestrzegł wszystkich, którzy zechcą uczestniczyć w manifestacjach, by tego nie robili, bo nie są to - jak się wyraził - "niewinne akcje w obronie środowiska".
Na przełomie maja i czerwca 2013 roku setki tysięcy Turków wyszło na ulice protestując przeciwko coraz bardziej autokratycznym rządom Erdogana, domagając się większych swobód demokratycznych. Iskrą do wybuchu protestów stały się plany przebudowy stambulskiego placu Taksim i sąsiadującego z nim parku Gezi.
Podsycane oburzeniem na często bardzo brutalną reakcję policji demonstracje wkrótce rozprzestrzeniły się na inne miasta i przekształciły się w najpotężniejsze od dziesięcioleci protesty w Turcji. W ubiegłorocznych antyrządowych protestach co najmniej 12 osób poniosło śmierć, a tysiące ludzi odniosło obrażenia.
- Jeśli pójdziecie tam, to nasze siły bezpieczeństwa, które mają ścisłe rozkazy, zrobią wszystko, co konieczne - oświadczył Erdogan przemawiając w Stambule. - Nie będziecie mogli pójść do parku Gezi jak ostatnio. Musicie podporządkować się prawu. Jeśli tego nie zrobicie, państwo zrobi to, co niezbędne - powiedział premier Turcji.
Protesty są też spodziewane w innych miastach, w tym w Ankarze i Izmirze.