"Rozpoczęta budowa to farsa nie odpowiadająca współczesnym wymogom (...) obciążać będzie roczne budżety miliardami i przeciągnie się na setki lat. Zresztą znamy nasz swojski sposób budowania. Zatem swojskiej, kosztownej i beznadziejnej budowie (...) lepiej dać spokój", czytamy w jednym z polskich dzienników. Wbrew pozorom nie jest to jednak "Gazeta Wyborcza", a artykuł nie dotyczy budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, choć "argumenty" w nim zawarte z powodzeniem mogłyby posłużyć któremuś ze współczesnych wrogów "polskiej gigantomanii", która sprowadzała się i sprowadza do troski o rozwój Ojczyzny.
"Argumenty" przytoczone powyżej pochodzą z "Dziennika Bydgoskiego" z numeru wydanego 3 sierpnia... 1923 roku i dotyczą budowy... Gdyni. To jednak tylko fragment tłumaczenia bezsensowności powstania portu, późniejszej, obok Centralnego (ci patrioci mają jakąś obsesję tej nazwy) Okręgu Przemysłowego, dumy II Rzeczypospolitej. "Po co nam port w Gdyni jak mamy Gdańsk" taki pseudoargument także funkcjonował w przedwojennym dyskursie.
Dzisiejszy wrogi stosunek koalicji 13 grudnia do wszystkich praktycznie inwestycji prorozwojowych pozwala na stwierdzenie graniczące z pewnością, że przy takiej ekipie, jak tuskowa koalicja 13 grudnia nie tylko port w Gdyni czy COP, by nie powstały, ale nie byłoby także niepodległej Polski.
“Dziennik Bydgoski”, 3 sierpnia 1923 pic.twitter.com/tIRv6ZQsfm
— Listy Literackie (@ListyLiterackie) April 30, 2024