Magda Krauze, położna mówiła w programie „Polska na dzień dobry – weekend” o tokofobii, czyli lęku przed porodem i jak sobie z nim radzić.
Lęk przed porodem jest często bardzo silny. To lęk przed nieznanym, lęk o dziecko, strach przed bólem, przed powikłaniami.
– Jeżeli mama w ciąży boi się pójścia w nieznane, boi się o zdrowie swojego dziecka, to jest lęk bardzo naturalny i normalny. Tego lęku nie powinniśmy się aż tak bardzo bać, bo to jest lęk, który wynika z naszego człowieczeństwa. My go po prostu mamy, bo jest on nam nadany. Tak skonstruowany jest nasz układ nerwowy i nasze „ciało psychologiczne, że tak powiem. Lęk przed pójściem w nieznane, przed utratę zdrowia, życia, lęk o zdrowie dziecka, jest lękiem naturalnym i każda kobieta na świecie boi się dokładnie tego samego. To jest lęk, który pozwala się kobiecie w porodzie otworzyć, w momencie kiedy ona poczuje się bezpiecznie, kiedy będzie miała wsparcie, poczucie, że sama stanowi o sobie i ma wpływ na pewne rzeczy, które się z nią dzieją. Innym rodzajem lęku, który zamyka w porodzie, który uniemożliwia ten poród, często też komplikuje sytuację, jeśli chodzi o malucha, bo zaburza przepływ maciczno-łożyskowy, to jest taki lęk nadany, z którym rośniemy, wychowujemy się, który jest determinowany przez nasze społeczeństwo, pochodzenie, narodowość. Są kobiety, które tego lęku mają bardzo dużo. Boją się utraty atrakcyjności ciała, samego procesu rodzenia, uszkodzenia. Boją się obcych ludzi. Boją się, że nie dostaną znieczulenia albo dostaną znieczulenie, że nie urodzą w szpitalu albo urodzą w szpitalu. W tym rodzaju lęku, kobiety nie boją się tego samego. To nas zamyka, to jest właśnie ta przeszkoda: tokofobia. Lęk jest naturalny i to jest dobry lęk. Z punktu widzenia położnej, jak i matki, wiem, że za każdym razem kobieta się boi, czy rodzi pierwsze dziecko, czy kolejne. Ja też to odczuwałam, mimo że jestem położną. To nie jest nic złego, to jest naturalne, że się boimy. Mamy szereg narzędzi, które pozwalają nam sobie poradzić z takim rodzajem lęku. Jeżeli w porodzie słyszymy, że wszystko jest w porządku z maluchem, same dobrze się czujemy, chociaż poród nie jest łatwym wydarzeniem w naszym życiu. Jest bardzo trudnym doświadczeniem, choćby ze względu na bodźce bólowe. Nie jesteśmy przyzwyczajone, żeby przez kilkanaście godzin atakował nas ból porodowy, jednak mechanizmy kompensacyjne w naszym organizmie dają radę. Mamy naprawdę wiele narzędzi i umiejętności, które możemy wykorzystać – mówiła Magda Krauze, położna.
"My matki jesteśmy jednak w Polsce trochę niedocenione"
– Podbijanie lęku przed porodem jest bardzo silne w Polsce, ze względu na to, że kobiety przez wiele lat rodziły w warunkach trudnych, nie tylko w związku ze szpitalem, ale dla nich psychicznie było to bardzo trudne. Wiele jest kobiet z zespołem stresu pourazowego, przez wiele lat funkcjonuje z zaniedbaną depresją poporodową, przeczekaną i wydłużoną, zamiataną pod dywan. Także przekaz jest bardzo negatywny. Ja jako położna, mam teraz nadzieję, że te pokolenia kobiet, które teraz rodzą, w XXI wieku, że one już będą dzieliły się dobrymi doświadczeniami ze swoimi koleżankami. Natomiast podbijanie lęku i strachu przed porodem, jest też związane z podbijaniem statusu mnie jako kobiety. „Ja jako kobieta przeżyłam straszny horror, moja droga, ale ja dałam radę”. Trochę na zasadzie podbicia wartości tego czynu, którego dokonałam, bo my matki jesteśmy jednak w Polsce trochę niedocenione, zarówno na płaszczyźnie społecznej, jak i też rodzinnej. Powinnyśmy dostawać kwiaty na okoliczność urodzenia dziecka, czy nawet zajścia w ciążę. Być noszone niemalże na rękach, bo naprawdę robimy coś wyjątkowego dla naszego społeczeństwa, dla naszej rodziny, dla naszego męża. A póki co, to mamy być tymi matkami Polkami, takimi grzecznymi, które nagle w ciąży przestają przeklinać, pięknie się zachowują, najlepiej to już nie pracują albo właśnie pracują do samego końca, bo ciąża to nie choroba. Wszystkim się mylą kwestie nobilitacji kobiety na okoliczność tego, że będzie matką, z tym, że z drugiej strony to nie jest nic tak wyjątkowego – zauważyła położna.
" Ból porodowy, to nie jest nic, co zniszczy nasze ciało"
– Bardzo ważne jest to, żeby myśleć o bólu porodowym, trochę w innej kategorii. To nie jest ból zęba, ani miesiączkowy. Ból porodowy, to nie jest nic, co zniszczy nasze ciało, nasze dziecko. Jest to bodziec dla organizmu, który ma postawić w pionie nasz układ hormonalny. Ten układ ma się stać takim pociągiem, który ma ruszyć ze stacji i finalnie ma urodzić się dziecko. Ból porodowy jako bodziec jest również bardzo potrzebny dziecku, ono wytwarza swoją własną adrenalinę, oksytocynę, która pobudza skurcze u mamy i tak właściwie, to ono generuje początek porodu. Hormony stresu oddziałują na mamę i dziecko pod wpływem bodźca bólu porodowego. Ale one w pierwotnym założeniu mają bardzo fizjologiczne i naturalne działanie, pobudzające te dwa zależne od siebie organizmy. W momencie kiedy mama nie potrafi, nie może, bo nikt jej nie pomógł, nie wspiera jej, nie pokazuje jak ma sobie poradzić z tym bólem porodowym, wówczas tych hormonów stresu jest w organizmie za dużo i wtedy mamy problem – zaznaczyła pani Magda Krauze.
„Pięknie ci idzie, super rodzisz, masz piękną miednicę do porodu”
– Lęk nakręca spiralę bardzo dużego napięcia w organizmie, a to z kolei powoduje, że kobiety bardziej odczuwają ból porodowy. Jeżeli w organizmie jest za dużo hormonów stresu, to niestety wpływa to na przepływ maciczno-łożyskowy i faktycznie wówczas zaburzona jest praca serca malucha. Możemy to widzieć obserwując poród. Kobieta się hiper-wentyluje, oddycha za szybko, wpada w panikę, nie chce rodzić. Ona właściwie woła o pomoc, bo nie wie jak sobie z tym poradzić. Bardzo ważne jest to, żeby zabrać ze sobą do porodu kogoś, kto naprawdę daje nam wsparcie. Nie zawsze to może być partner, bo nie zawsze on nam daje to wsparcie. Chodzi o takie dobre wsparcie, pozytywny przekaz typu „pięknie ci idzie, super rodzisz, masz piękną miednicę do porodu”. Dla mnie to są oczywiste sprawy, dla Państwa może trochę śmieszne, ale trzeba kobiety wspierać pozytywnym przekazem: „dobrze sobie pani radzi, cudownie pani oddycha, właśnie o to chodzi". Kobiety w porodzie naśladują, bo nie można kontrolować wszystkiego, albo się człowiek skupia na porodzie, albo na słuchaniu różnych komentarzy. Często osoba towarzysząca jest takim mikrofonem dla mnie. Mówię np. proszę oddychać w taki sposób, to rodząca mnie nie słyszy, powtarza to osoba towarzysząca, to rodząca słyszy. Ta osoba towarzysząca, to jest ktoś zaufany, komu ufa się w trudnych sytuacjach – opowiadała położna.
"Można myśleć o porodzie „o minął właśnie skurcz, który sprawia, że jestem coraz bliżej przywitania się z moim dzieckiem”
– W momencie, kiedy mamy za dużo adrenaliny, skurcze są nieznośne i częste. Kiedy zaczynają wydzielać się endorfiny, wówczas skurcze się przyciszają i przerwa między skurczami jest na tyle długa, że spokojnie może się rodząca zrelaksować. W przerwie między skurczami należy oddychać. Można wtedy zredukować to napięcie, próbować sobie z nim poradzić. Endorfiny odpowiadają również za odpływanie rodzącej na planetę poród. I to jest też ważne, że kobiety przed porodem powinny przygotować się na to, ze naprawdę w tym porodzie staną się kimś innym, one będą gdzieś indziej, to nie będzie pełna świadomość, dlatego, że żeby przetrwać poród i pozytywnie go później wspominać, mieć nawet satysfakcję z porodu trzeba się poddać tym hormonom. Endorfiny nam tutaj bardzo pomagają. I można myśleć o porodzie „o minął właśnie skurcz, który sprawia, że jestem coraz bliżej przywitania się z moim dzieckiem”, a nie „o jeszcze miliony skurczy przede mną” – podkreślała pani Magda.