– Skąd nagły zwrot stanowiska Niemiec w kwestii sankcji wobec Rosji? Myślę, że Berlin, chcąc utrzymać dobre, długofalowe stosunki z Rosją, chce pozbyć się prezydenta tego kraju Władimira Putina, którego polityka stała się nieobliczalna – mówił w Telewizji Republika Tomasz Sakiewicz.
Niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier wezwał kraje UE do natychmiastowego nałożenia sankcji na Rosję w związku z dramatycznymi wydarzeniami na Ukrainie. Również Niemiecki biznes zaostrzył po zestrzeleniu przez terrorystów malezyjskiego samolotu swoje krytyczne stanowisko wobec prezydenta Władimira Putina, deklarując gotowość do wprowadzenia w życie twardych sankcji wobec Rosji.
– Najprawdopodobniej Putin nie jest tak silny, jak był Stalin. Pewnie da się z nim coś zrobić, a Berlin chce ten proces przyspieszyć w imię utrzymania długofalowego sojuszu z Rosją. Co z tego, że stosunki na linii Berlin-Moskwa polepszyły się za panowania Putina. Politycy niemieccy i biznes nie są w stanie już prowadzić wspólnej polityki z kimś, kto pozwala na strącanie pasażerskich samolotów – ocenił redaktor naczelny "Gazety Polskiej".
U nas wyśmiewany, w USA doceniony
Sakiewicz odniósł się także do wczorajszych informacji, że prof. Wiesław Binienda został doradcą prezydenta USA Baracka Obamy.
– Co ciekawe, ekspert znany ze współpracy z zespołem Antoniego Macierewicza został doradcą Prezydenckiej Rady Ekspertów ds. Nauki i Techniki właśnie za to, czym zajmował się badając katastrofę smoleńską – analizą komputerową zdarzeń lotniczych – wyjaśnił Sakiewicz.
– Myślę, że prorządowe media, które od początku prac Biniendy w zespole Macierewicza zarzucają mu brak kompetencji, powinny teraz wystosować do Obamy list i ostrzec go, że się pomylił – żartował redaktor naczelny "GP".