Pospieszalski: Europa milczała, kiedy minister z biznesmenem ustalali, co wydrukować w gazecie
Zadaniem mediów publicznych nie jest nakręcanie buntu, nienawiści czy podziałów wśród Polaków, ale rzetelne relacjonowanie otaczającej nas rzeczywistości – mówi w rozmowie z portalem Radia Maryja Jan Pospieszalski. Jego zdaniem większość polskich dziennikarzy zapomniała, czym jest dobro wspólne i interes publiczny.
Dziennikarz TVP i autor programu "Bliżej" przekonuje, że media publiczne mocno zaangażowały się w spór polityczny, opowiadając się po jednej ze stron. W ocenie Pospieszalskiego na ulice polskich miast wychodzą dziś przede wszystkim ci, którzy nie chcą pogodzić się z utratą władzy.
– Im się działo bardzo dobrze przez wiele lat. Już nie chcę mówić nazwiskami, ale są to ludzie, którzy występują w reklamach banków, funduszy inwestycyjnych czy funduszy ubezpieczeniowych – tłumaczy dziennikarz, dodając, że większość z tych osób - będąc blisko władzy i utrzymując własne wpływy - przez lata czerpała olbrzymie profity.
Czystka w mediach
Pospieszalski odniósł się także do listu otwartego Europejskiej Unii Nadawców, która wezwała polski rząd, by "oparł się pokusie wzmocnienia kontroli politycznej nad mediami". W ocenie dziennikarza pismo jest wyrazem "zafałszowania rzeczywistości" oraz "próbą nacisku politycznego ze strony zewnętrznych sił, które chcą odzyskać w Polsce swoje wpływy".
– Europejska Unia Nadawców milczała, kiedy dyskryminowano Telewizję Trwam, kiedy działy się jawne praktyki dyskryminujące katolickiego nadawcę w Polsce, kiedy w wielu polskich miastach setki tysięcy ludzi wychodziło na ulice, (…) kiedy zniszczono „Rzeczpospolitą”, bo dwóch panów - minister z bogatym biznesmenem - umawiało się w nocy koło śmietnika i decydowało, co ma być w gazecie, a co ma nie być – oświadcza Pospieszalski.
Publicysta przypomniał również, że czystkę w "Rzeczpospolitej" przeprowadzono po artykule Cezarego Gmyza pt. "Trotyl na wraku Tupolewa", w którym dziennikarz opisał sensacyjne ustalenia polskich prokuratorów pracujących w Smoleńsku. Pospieszalski przekonuje też, że głowne media nie reprezentują dziś interesu publicznego.
CZYTAJ TAKŻE: