Platforma Obywatelska i iluzja polskiego dobrobytu
Podczas kampanii wyborczej, kiedy Platforma Obywatelska wydaje się być w defensywie i skupia się głównie na krytykowaniu opozycji, jak nigdy dotąd widać serwowaną przez tę partię od ośmiu lat iluzję dobrobytu, przez publicystów nazywaną też „propagandą sukcesu”.
Wciąż to samo
Na początku przywołam jeden z bardziej popularnych w internecie cytatów dotyczących Polski, który na początku lat 2000 pojawił się w jednej z francuskich gazet:
Oto znajdujemy się w świecie absurdu. Kraj, w którym co piąty mieszkaniec stracił życie w czasie drugiej wojny światowej, którego 1/5 narodu żyje poza granicami kraju i w którym co trzeci mieszkaniec ma 20 lat. Kraj, który ma dwa razy więcej studentów niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik. Kraj, gdzie człowiek wydaje dwa razy więcej niż zarabia, gdzie przeciętna pensja nie przekracza ceny (!) trzech par dobrych butów, gdzie jednocześnie nie ma biedy, a obcy kapitał się pcha drzwiami i oknami. Kraj, w którym cena samochodu równa się trzyletnim zarobkom, a mimo to trudno znaleźć miejsce na parkingu. Kraj, w którym rządzą byli socjaliści, w którym święta kościelne są dniami wolnymi od pracy (!). Cudzoziemiec musi zrezygnować tu z jakiejkolwiek logiki, jeśli nie chce stracić gruntu pod nogami.
Dziwny kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z kucharzem po francusku, ekspedientem po niemiecku, a ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza.
Cytat kończy się zdaniem: Polacy, jak wy to robicie!?
Z tekstu można wywnioskować, że pochodzi z okresu, kiedy w Polsce rządziło SLD, jednak niecałe 15 lat później cytat ten wcale nie traci na aktualności. A przecież od co najmniej ośmiu lat wciąż słyszymy o „dynamicznym rozwoju”, „wielkim postępie”, „złotym wieku”.
Otóż każdy, kto już przyswoił przytoczony fragment, zdał sobie sprawę, że musimy żyć w dziwnej iluzji stworzonej przez polityków po to, by przykryć nie tak kolorową rzeczywistość. Jak się okazało niemal dwie kadencje bardzo skutecznie.
Mistrzowie iluzji
Jednakże od czasu objęcia przez Donalda Tuska funkcji szefa Rady Europejskiej zaczęła opadać z ramion Platformy Obywatelskiej szata, w którą przez kolejne lata u władzy stroiła się ta partia. Szata przez wielu publicystów zdefiniowana jako „propaganda sukcesu”. I nieprzypadkowo, bowiem wydaje się być to główna broń i atut zarazem mistrzów iluzji z formacji, która od ośmiu lat sprawuje władzę w Polsce.
Propaganda jest zjawiskiem powszechnym w polityce, jest jej niemal nieodłącznym elementem. Służy temu, by wpływać na grupy ludzi, czy szerzej – całe społeczeństwo, i dzięki temu wywoływać u nich określone postawy, wrażenia, poglądy. Tak właśnie jest w przypadku „propagandy sukcesu” PO, której znakomicie – to trzeba przyznać – udało się ukształtować w dużej części społeczeństwa wrażenie powszechnego dobrobytu, spuścizny 25-lat wolności, Polski jako kraju, który „już za chwilę dogoni zachodnią Europę”, a rządów PO jako „złotego wieku” w polskiej historii.
Wygląda na to, że ostatnim politykiem PO, któremu jeszcze udawało się w miarę skutecznie serwować społeczeństwu te hasła był prezydent Bronisław Komorowski. Następczyni Donalda Tuska premier Ewa Kopacz co prawda od czasu do czasu próbuje używać tych haseł, jednak oprócz nieudolności, na jej niekorzyść działa także fakt, że duża część społeczeństwa przejrzała na oczy. Efektem tego były przegrane przez Komorowskiego wybory prezydenckie, co jak za pstryknięciem palców wyprowadziło Polaków z hipnozy. Wraz z wyjściem z tej hipnozy część społeczeństwa była zła, że ktoś ją tyle lat zwodził, a część dopadła trauma powrotu do rzeczywistości.
Bezlitosne statystyki
Od kilku dni w internecie krąży jeszcze jeden ciekawy cytat, który doskonale obrazuje, na jak dalekiej pozycji jesteśmy w pogoni za zachodnią Europą.
Wyobraź sobie Niemca, który po pracy w polskiej fabryce pod Berlinem jedzie polskim autem do polskiego hipermarketu w swoim miasteczku i kupuje polskie towary. Market ten nie płaci w Niemczech podatku, bo został z tego zwolniony przez niemiecki rząd. Niemiec ten nie zarabia dużo, ma kredyt w polskim banku i jakoś wiąże koniec z końcem. Wielu jego znajomych wyjechało do Polski. Pracują w szklarniach i na budowach. Jego koleżanki zrywają truskawki albo opiekują się starymi Polakami. Niemieccy politycy mówią, że emigracja jest dobra, bo to szansa dla Niemców.
Cytat bardzo obrazowy, jednak warto też przyjrzeć się danym statystycznym, które jeszcze bardziej uwidocznią problem.
W latach 2007-2013 polski dług publiczny wzrósł o ok. 450 mld zł. Eksperci przyznają, że to rekord. A to oczywiście tylko ten jawny dług. Warto przy tym pamiętać, że w międzyczasie ukradziono Polakom część środków z Otwartych Funduszy Emerytalnych, czyli ok. 153 mld zł. Do tego dochodzi kasa z Unii Europejskiej, której od 2004 roku do Polski spłynęło aż 342 mld zł. Na co te ogromne środki z UE zostały przeznaczone to oddzielny temat, jednak wielu specjalistów zajmujących się tematem wielokrotnie podkreślało, że wsparcie z Unii w zbyt dużym stopniu jest przejadane i realizuje się za nie inwestycje, które nie wpływają na ogólny rozwój. Pomijam już kwestię, ile z tych pieniędzy zostało zmarnowanych lub wprost rozkradzionych.
Na dokładkę warto też przypomnieć, że w perspektywie unijnej na lata 2014-2020 Polska otrzyma kolejnych 450 mld zł.
Jednak jak te liczby przekładają się na rozwój społeczeństwa? Otóż, jak się okazuje i jak wynika z oficjalnych statystyk (prowadzonych chociażby przez Główny Urząd Statystyczny), polskie społeczeństwo wciąż boryka się z wieloma problemami, przez które nie są w stanie odczuć wylewającego się codziennie z telewizji „dobrobytu”. Przytoczmy kilka z tych danych.
W 2014 roku większość Polaków (55 proc.) przeciętnie oceniło swoją sytuację materialną. 27 proc. z nich dobrze, a niemal 18 źle. 71 proc. gospodarstw domowych w 2013 r. twierdziło, że przy aktualnym dochodzie ma jakąś trudność, żeby związać koniec z końcem. Aż 85 proc. Polaków twierdzi, że musi oszczędzać pieniądze na życie, przy czym 33 proc. musi oszczędnie gospodarować środkami na co dzień, a 52 proc. twierdzi, że finanse wystarczają na co dzień, ale musi oszczędzać na większe wydatki. Na te większe wydatki (1000 złotych) nie stać 53 proc. obywateli. 58,9 proc. polskich rodzin nie stać na tygodniowy wypoczynek raz do roku i aż 46,4 proc. nie stać na wizytę u dentysty. 26 proc. ludzi rezygnuje też z wizyty u lekarza z powodów finansowych, a kolejne 34 proc. ze względu na kolejki.
Do tego dochodzi wielka fala emigracji. W 2013 roku poza granicami Polski przebywało 2,2 mln Polaków. Wedle raportu Work Service do końca 2015 roku z kraju wyjedzie kolejnych 1,3 mln obywateli. Niemal połowa jako cel emigracji wskazuje „lepszy standard życia”.
Miejsca dla siebie w Polsce nie widzą też młodzi. Wedle badania Millward Brown aż 41 proc. młodych Polaków deklaruje, że chce wyjechać z kraju.
Co prawda, jak stwierdził amerykański naukowiec Aaron Levenstein, „statystyka jest jak kostium bikini: pokazuje wiele, ale nie pokazuje najważniejszego”, jednak powyższe dane nieco udowadniają, że uprawiana przez partię rządzącą „propaganda sukcesu” to w rzeczywistości tylko iluzja. Beneficjenci rządów PO, czyli głównie ich wyborcy być może odczuwają ogromną poprawę warunków swojego życia, jednak patrząc na całe społeczeństwo sprawa wygląda zupełnie inaczej.
Nie można też jednoznacznie twierdzić, że Polska w ogóle się nie rozwija, czy jest w zapaści, jednak w głównej mierze jest to zasługa determinacji samych Polaków. A o tym, że „złoty wiek” nie jest tak „złoty” świadczą choćby: nieudacznictwo w sprawie niezależności energetycznej (łupki, gazoport, Nord Stream), ogólna zapaść przemysłu (stocznie, kopalnie), coraz większe zniechęcenie społeczeństwa wobec spraw publicznych, ale także wiele innych kwestii. Nieumiejętność poradzenia sobie z tak ważnymi dla państwa sprawami PO przykrywa wyolbrzymianiem polskiego „sukcesu”, co jest klasycznym zabiegiem propagandowym.
Widać to szczególnie podczas kampanii wyborczej, kiedy Platforma Obywatelska wydaje się być w defensywie. Skupia się głównie na krytykowaniu opozycji, więc nie ma sił i środków na podtrzymywanie pacjenta w hipnozie. Teraz jak nigdy dotąd można dostrzec serwowaną przez tę partię od ośmiu lat iluzję dobrobytu.