Orzechowski: Chiński "gułagowy komunizm" zmienia się w komunizm "gulaszowy"
– Chińczycy powoli przestają się bać więzienia i lufy karabinu i myśleć perspektywicznie o swoim życiu. Stąd chęć wpływania na sprawy lokalne i bunty np. przeciw niesprawiedliwości sądów i zbyt brutalnemu traktowaniu obywateli przez policję – mówił na antenie Telewizji Republika Michał Orzechowski, działacz praw człowieka z Komitetu "World Solidarity".
Co najmniej 100 tys. ludzi zgromadziło się w środę wieczorem w Hongkongu, aby upamiętnić 25. rocznicę masakry na pekińskim placu Tiananmen. W Pekinie do rocznicowych obchodów nie dopuściły władze, ale Hongkong, jako okręg specjalny, cieszy się większą swobodą.
– Sprawiedliwość za 4 czerwca! – skandowali zebrani w parku Wiktorii w Hongkongu na wieczornym czuwaniu przy świecach. Z głośników odczytano nazwiska ofiar krwawych represji z 4 czerwca 1989 roku. Wielu zebranych miało na głowach białe przepaski z rocznicowymi hasłami. Pojawiły się też transparenty z napisem "Solidarność".
– Zasadą władzy zamordystycznej jest to, że boi się wszelkich niekontrolowanych rozruchów. Ale w Chinach następuje zmiana świadomości społecznej wynikająca z postępu gospodarczego. Dlatego władza dopuszcza pewną swobodę obywateli, byleby trzymać ich z dala od życia politycznego – mówił Orzechowski.
Jednak, jak tłumaczył, w Chinach są miliony ludzi, którzy debatują – omijając blokadę cenzury – o sprawach politycznych. – Na razie dotyczy to przede wszystkim elit – dodał.