Grupa kilku osób organizuje protesty „w obronie demokracji”. Są one wulgarne, prymitywne i agresywne, ale to nie przeszkadza, by były nagłaśniane przez media sprzyjające totalnej opozycji. W każdym innym kraju obwoźni hejterzy byliby co najwyżej traktowani jako swoisty, mało przyjemny folklor. I w przeciwieństwie do części mediów nadających w Polsce – żaden zagraniczny dziennikarz nie zawracałby sobie głowy niestabilnymi psychicznie osobami - pisze Dorota Kania w dzisiejszym numerze "Gazety Polskiej Codziennie".
Dlaczego dziennikarze sympatyzujący z totalną opozycją podjęli decyzję wspierania wulgarnych protestów? Odpowiedź jest oczywista – łączy ich wspólna nienawiść do PiS. I chociaż pikiety hejterów wyglądają groteskowo, zawsze znajdzie się na nie miejsce na łamach lub na antenie. Zresztą tak jest ze wszystkimi protestami, które są wymierzone w obecny rząd.
Przykład? Ostatni „protest” przeciwko przekopowi Mierzei Wiślanej, na którym było sześć osób. Nie przeszkadzało to jednak telewizji TVN24, by przez cały poranek nagłaśniać ten temat, oczywiście z krzyczącym żółtym paskiem.
Jednostronna wojna plemienna
Wielokrotnie o tym pisałam, że wszystko zaczęło się od przegranej Donalda Tuska w wyborach prezydenckich w 2005 r. To wtedy posłuchał on swoich doradców, głównie Natalii de Barbaro, i zaczął grać na podział. Słynny „błękity marsz” Platformy Obywatelskiej w 2006 r. był jedynie przygrywką do tego, co dzieje się dziś. Wtedy krzyczano „Dość Kaczorów, chcemy wyborów” i „Przeproście i spadajcie”, dziś słyszymy „Duda, ty ch…” i „Będziesz siedział”. Wtedy Donald Tusk posługiwał się innymi do wzniecania awantur.
Jak w praktyce wyglądały rządy Platformy, doskonale pamiętamy. „Rządy miłości” polegały m.in. na wsadzaniu do aresztów kibiców, którzy krzyczeli „Donald, matole, twój rząd obalą kibole”, preparowaniu prokuratorskich śledztw przeciwko „wrogom” ówczesnej władzy i skręcaniu spraw, w których byli zamieszani ludzie związani z PO.
Po przegranych przez PO wyborach pogarda, która królowała w rozmowach polityków Platformy, przeniosła się na ulice. Kwintesencją współczesnej barbarii był najpierw KOD, a później Obywatele RP – hołubieni przez niechętne prawicy media. Pierwszy lider KOD Mateusz Kijowski biegał po telewizjach i mediach Agory, prawiąc duby smalone na temat rzekomo łamanej demokracji. Nawet fakt, że nie płaci alimentów na dwoje dzieci, nie powstrzymał mediów barbarii przed lansowaniem Kijowskiego. Każda wyjąca i ociekająca wulgaryzmem demonstracja była dobra, by pokazać „Polsce i światu”, jak źle się dzieje w naszym kraju.
Towarzystwo Dziennikarskie (jak nazwa wskazuje, złożone z „towarzyszy” jednego medialnego, anty-PiS-owskiego frontu) wystosowało list otwarty do zagranicznych organizacji dziennikarskich, informując o „nowej fazie szykan” wobec mediów, które są krytyczne w stosunku do polskiego rządu. Inicjatorami napisania listu byli Seweryn Blumsztajn, wieloletni pracownik „Gazety Wyborczej”, oraz Krzysztof Bobiński, mąż Leny Kolarskiej-Bobińskiej, byłej europosłanki PO, obecnie wiceprzewodniczący samozwańczej Rady Etyki Mediów.
Krzysztof Bobiński zasłynął atakiem na Michała Rachonia, dziennikarza TVP, podczas demonstracji przeciwko miesięcznicom smoleńskim. Tak jak w czasach rządów PO pijana tłuszcza urządzała awantury pod krzyżem smoleńskim, tak w 2017 r. agresywni przeciwnicy obecnej władzy kpili z modlitwy za zmarłych.
Nikczemny PR przeciw TVP
Kreator współczesnej barbarii, czyli Donald Tusk, już dawno porzucił maskę i kreację męża stanu, co widać szczególnie po jego wpisach w mediach społecznościowych. „Wyprowadzają Polskę z Unii, niszczą sądy, by bezkarnie kraść, szczują jednych Polaków przeciw drugim. Głosujesz na nich? Masz prawo. Ale nie masz prawa dłużej udawać, że tego nie widzisz. Bo widzisz” – czytamy w jego poście z 20 stycznia br.
A w ubiegłym tygodniu, gdy głosowano w Sejmie budżet dla mediów publicznych, „król Europy” napisał na Twitterze: „To bardzo subtelna różnica: opozycja chce przeznaczyć dwa miliardy na onkologię, a PiS – na nowotwór”. To był sygnał dla współczesnych barbarzyńców, że absolutnie wszystko można – nawet wykorzystać chorych ludzi do walk politycznych.
WIĘCEJ w DZISIEJSZYM NUMERZE "GAZETY POLSKIEJ CODZIENNIE"
Serdecznie polecamy poniedziałkowe wydanie „Codziennej”.
— GP Codziennie (@GPCodziennie) February 17, 2020
Więcej już teraz na https://t.co/1HYRtWiDJA #GPC pic.twitter.com/l4uBwEe8Ex
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Kurski: jednego dnia Sutryk popiera Trzaskowskiego, drugiego przychodzi po niego CBA. To sprawka Tuska.