Wicepremier Jarosław Gowin zapowiedział masowe kontrole przestrzegania zakazów przebywania w hotelach. Ma to związek nieprzestrzeganiem restrykcji przez właścicieli biznesów. Wiele osób meldowało się w hotelach twierdząc, że będą w nich pracować zdalnie.
Od 7 listopada hotele w Polsce są zamknięta dla turystów. Ma to związek z restrykcjami, jakie rząd wprowadził po to, aby przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się koronawirusa w Polsce. W tekście rozporządzenia czytamy, że hotele są "dostępne jedynie dla gości przebywających w podróży służbowej, medyków, pacjentów i ich opiekunów".
Media wskazywały jednak na lukę w nowych przepisach. Rejestracja w hotelu wymaga podpisania oświadczenia, że jest się w delegacji. Zatem wiele osób meldowało się w pensjonatach i innych miejscach tego typu, żeby pracować w nich zdalnie.
Wczoraj na zakopiance tworzyły się gigantyczne korki. Powodem były nie tylko trudne warunki pogodowe, ale przede wszystkim tłumy Polaków wracających ze "służbowego" weekendu w górach.
Koniec przekrętów
To się zmieni, ponieważ rząd zapowiedział zmasowane kontrole przestrzegania zakazów koronawirusowych w hotelach.
- Będą kontrole od dzisiaj i mówię to z wielkim żalem. Zwracam się z apelem do przedsiębiorców, aby przestrzegali przepisów; inaczej muszą się liczyć nie tylko z mandatami, ale i zawieszeniem pomocy, która opiewa łącznie na ok. 40 mld zł - oświadczył na konferencji prasowej Jarosław Gowin.
Kary dla przedsiębiorców za nieprzestrzeganie restrykcji mają być podwójne. Pierwszym narzędziem sankcjonowania właścicieli biznesów będzie mandat. Może on wynieść nawet 30 tysięcy złotych. Drugą karą natomiast może być wykluczenie z otrzymywania państwowej pomocy, czyli m.in. dotacji, dopłat do zatrudnienia, a także zwolnień z podatków.
Przypomnijmy, że od dzisiaj obowiązuje zasada, według której jeśli przedsiębiorca choć raz zostanie "złapany" na łamaniu koronawirusowych zakazów, to straci wsparcie do rządu.
Ostra reakcja rządu może stanowić problem zwłaszcza dla hoteli na Podhalu.