Krzysztof Cugowski dla Telewizji Republika o swoich synach i początkach z muzyką
O swoich synach i początkach z muzyką w programie „Polska na Dzień Dobry: Weekend” opowiadał Krzysztof Cugowski, założyciel Budki Suflera.
– Budka Suflera przeszła do historii 2 lata temu. Jestem założycielem Budki, wymyśliłem jej nazwę, w pewnym czasie miałem rozbrat z zespołem, ale to był tak dawno, że nawet nie warto wspominać. Do Budki powróciłem w 1983 r. czyli 33 lata od tego czasu minęły. Jestem dumny, że doczekałem sędziwego wieku, wciąż mogę występować, że zdrowie dopisuje. Cieszę się, że się doczekałem trzech synów, którzy działają również w branży muzycznej, ciesze się z doczekania się wnuków, z tego, że mam świetną rodzinę. To jest kwestia zasadnicza. Zdrowie, rodzina. To podstawa – mówi muzyk.
"Występowanie wspólne z synami to duża radość."
– Dzieciom się wydaje, że to co robi mama, to co robi tata, szczególnie jak to są zawody charakterystyczne, to nie ma nic lepszego na świecie. Ja nie ukrywam, że nie namawiałem synów do tego, żeby byli muzykami, bo to ciężki zawód, który ma szereg poważnych minusów, związanych z rodziną, wyjazdami. To co człowieka otacza, nie ma ludzi, którzy są obojętni na opinię na jego temat. Czasami recenzje są takie, z którymi się nie zgadza, to zajęcie dla ludzi o silnej psychice. Oczywiście z czasem człowiek na to obojętnieje, wyszedłem z wieku gdy się tym człowiek przejmuje. Ale moi synowie, którzy są właśnie w takim wieku to bardzo często źle znoszą, zwłaszcza gdy są to niesprawiedliwe opinie. Ja im to mówiłem, no ale nie posłuchali. Mimo wszystko występowanie wspólne z synami to duża radość. Od 1.5 roku jeżdżę jako gość ich zespołu i jestem dumny, że mam tak kompetentne dzieci w tym co robią, bo nie zawsze dzieci idą z dobrym skutkiem w ślady rodziców. Może nie jestem skromny, ale uważam że im się udało – dodaje Krzysztof Cugowski.
"Nie kochałem tego pianina..."
Artysta opowiadał również o swoich początkach z muzyką. – Skończyłem szkołę podstawową, grałem na fortepianie, ale to było bez miłości, później zacząłem liceum muzyczne, ale w połowie zostałem przeniesiony do zwykłej szkoły. Nie ukrywam, nie kochałem tego pianina, a do tego w liceum grałem na klarnecie. Kiedy przeniosłem się do ogólniaka, myślałem, że nigdy nie będę miał z muzyką nic wspólnego. Jak to los płata figle, już po maturze zacząłem się bawić w zespół. Coś co było hobby i zabawą zmieniło się w zawód i trwa już 40 lat. Tak więc trzeba z tym uważać – zakończył gość programu.