– W to miejsce, razem z więźniem, przychodził ówczesny naczelnik więzienia, prokurator, lekarz i kat. Byli również inni świadkowie ale trudno ich określić, najprawdopodobniej funkcjonariusze UB – mówił Pawłowicz na antenie Telewizji Republika.
Gościem Telewizji Republika był dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, Jacek Pawłowicz.
ŚCIANA ŚMIERCI
Kilka tygodni temu odstająca warstwa tynku została zdjęta z muru i odkryliśmy, że na części cegieł – które są mocno zniszczone – znajdują się ślady po kulach. W momencie, w którym zaczęliśmy je odsłaniać dzięki najwybitniejszym specjalistom od konserwacji takich obiektów i zaczęliśmy zdejmować kolejne zanieczyszczenia, warty farby czy tynków, ukazało nam się miejsce straceń wielu wybitnych bohaterów narodowych.
Wiedzieliśmy o tym, że egzekucje miały miejsce w tej przestrzeni ale nie potrafiliśmy wskazać dokładnego miejsca ich straceń. Teraz wiemy, gdzie znajduje się miejsce święte.
Mamy bardzo precyzyjne relacje od więźniów, którzysiedzieli w celach śmierci wspólnie z osobami, które były tutaj zamordowane. Jednym z nich jest żołnierz antykomunistycznego powstania, żołnierz Ruchu Oporu Armi Krajowej, Mieczysław Chojnacki. Ten pan był dwukrotnie skazany na karę śmierci i widział nie jedną egzekucję, która dokonana była pod ścianą, którą odkryliśmy.
JAK WYGLĄDAŁA EGZEKUCJA?
W to miejsce przychodził ówczesny naczelnik więzienia, prokurator, lekarz i kat. Byli również inni świadkowie ale trudno ich określić, najprawdopodobniej funkcjonariusze UB. Przyprowadzano więźniów. 15-20 sekund i padał strzał.
Odkryliśmy ścianę śmierci, ale nie odkryliśmy wszystkiego. Być może pod ścianą (gdzie teraz jest beton – red.) są pamiątki po zamordowanych ofiarach. Medaliki, pierścionki, okulary, guziki czy inne drobne rzeczy, które mieli przy sobie. Być może znajdują się tu również pociski czy łuski po nabojach, które zostały wystrzelone w kierunku więźniów.