Red. Wróżyńska ("GW") przeprowadziła wywiad z artystą Pawłem Żukowskim. – Nie jestem żadną ideologią. Ta naklejka uderza we mnie bezpośrednio. To ja będę się bał iść do sklepu po papierosy – mówił jej rozmówca. Pojawił się również temat robota LGBT-R, którego praw (!) nie uszanowano.
– Informacja o tej cholernej naklejce (strefa wolna od ideologii LGBT – przyp. red.) pojawiła się w środę 17 lipca. Dokładnie w dniu moich 40. urodzin. Nie miałem pojęcia, jak na to zareagować – powiedział wyraźnie roztrzęsiony artysta Paweł Żukowski, który w wywiadzie musiał podkreślić, że jest gejem.
– We wtorek po południu, dzień przed edycją "GP" z naklejką, napisałem na Facebooku, że być może zrobię jakąś akcję. Ula Dragan, z którą znamy się kilkanaście lat, od razu powiedziała, że pójdzie ze mną. Przygotowaliśmy sobie karteczki "LGBT to ja". Przyszedłem pod redakcję o 8 rano, Ula też przyszła, przywitaliśmy się z policjantami... – opowiadał.
Dalej jest tylko lepiej... – Wiesz, co jest najgorsze? Organizatorowi zgromadzenia odczytywana jest taka litania, w której jest m.in., że podczas zgromadzenia nie możesz nawoływać do nienawiści na tle rasowym czy religijnym, a nie ma nic o orientacji seksualnej. Czyli nie możesz wrzeszczeć "bić Żydów", ale "bić pedałów" czy "bić lesby" już tak. W pełnym majestacie prawa. I to jest dramat – lamentował Żukowski.
– Zszedł do mnie jakiś redaktor i zaprosił na kawę do redakcji. Powiedziałem, że jako organizator zgromadzenia nie mogę go opuścić, zwłaszcza że jestem sam. I tyle. W wywiadzie nie poświęcono wiele uwagi robotowi... Który przecież zburzył cały protest i wizerunek "umęczonych i szykanowanych" mniejszości seksualnych!