Moim zdaniem taśma Tusk-Kulczyk jest w tej chwili poza zasięgiem dziennikarskim, ale niewątpliwie sytuacja może się zmienić – mówił w TV Republika dziennikarz śledczy tygodnika "Do Rzeczy", Cezary Gmyz.
– Wiemy, że nagrań z udziałem Jana Kulczyka jest ok. dziesięciu, może więcej. Nie ukrywam, że staram się pozyskać tę taśmę, ale o kuchni mojej pracy nie mogę mówić, bo wystawia to moich informatorów na niebezpieczeństwo – oświadczył dziennikarz.
Zdaniem Gmyza, zręby tych rozmów są znane i można je odtworzyć już na podstawie ujawnionych protokołów. – Moim zdaniem jest w nich mowa m.in. o ewentualnym stanowisku komisarza ds. energii dla Donalda Tuska, co zabezpieczałoby interesy Kulczyka – podkreślił. – Niewątpliwie poruszono także temat Ciechu S.A. – dodał dziennikarz.
– Interes życia, który przygotowywał przed swoją śmiercią Kulczyk (budowa mostu energetycznego z Ukrainy przez Polskę do państw UE – red.), sprzyjał poniekąd Polsce i jednocześnie zagrażał Rosjanom. Warto zauważyć, że tani prąd z zagranicy to dobra wiadomość dla odbiorców, ale z drugiej strony, oznacza to gigantyczne problemy dla naszych kopalń, budowy polskiej energii atomowej i całego sektora energetycznego – powiedział Gmyz.
Taśma w rękach byłych oficerów służb?
Wczoraj "Gazeta Wyborcza", powołując się na tajne akta z afery podsłuchowej napisała, że byli oficerowie tajnych służb, w tym z ABW, oferowali nagranie rozmowy byłego premiera Donalda Tuska z biznesmenem Janem Kulczykiem. Według dziennika notatkę w sprawie podsłuchanej w 2014 r. rozmowy sporządziło CBA.
Według informacji "GW" nagrania są w dyspozycji tzw. "grupy wiedeńskiej", która oferuje kupno taśm, a ich odsłuchy odbywają się w Wiedniu. Pośrednikami w tej sprawie mają być byli oficerowie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
CZYTAJ TAKŻE:
Nagranie rozmowy Tusk-Kulczyk w rękach byłych oficerów służb?
Nagranie rozmowy Tuska z Kulczykiem nie istnieje? "To był blef"