Termin ukuty został w 2004 roku przez amerykańskiego psychologa Cliffa Arnalla i opisuje trzeci poniedziałek stycznia, który - jak wyliczył naukowiec na podstawie zebranych danych - ma być rzekomo najbardziej depresyjnym dniem roku. Pojęcie "Blue Monday" nie jest jednak traktowane w kategoriach naukowych i było podważane przez innych uczonych.
Pamiętamy klasyczną polską komedię omyłek "Nie lubię poniedziałku" i perypetie bohaterów zaplątanych w chaosie początku tygodnia. Amerykański psycholog, Cliff Arnall opisał w 2004 roku zjawisko znane jako "blue monday" (depresyjny poniedziałek) mające być ucieleśnieniem najbardziej depresyjnego, według jego oceny, dnia w ciągu roku.
Arnall swoje wnioski oparł w ocenie o kilka czynników, między innymi pogodę (krótki dzień i brak światła, zimowa pogoda), czas (zbliżający się moment spłaty kredytów zaciągniętych na święta), czas pozostający do następnych świąt Bożego Narodzenia, ale też tak niewymierne jak brak motywacji. Z uwzględnieniem wszystkich istotnych zdaniem naukowca czynników powstał wzór empiryczny, wedle którego trzeci poniedziałek stycznia ma spełniać kryteria najbardziej depresyjnego dnia w ciągu roku.
Arnall spotkał się z krytyką środowiska naukowego odnośnie swojej teorii. Podkreślano, że był on jedynie korepetytorem, który w dodatku zakończył współpracę z uniwersytetem na miesiące przed publikacją teorii Blue Monday, a także podważano wiarygodność danych.
Cliff Arnall twierdzi, że udało mu się również wyliczyć który dzień jest najbardziej optymistycznym w ciągu roku. Wedle wyliczeń dla minionych lat jest to data ruchoma zbliżona do przesilenia letniego 21 czerwca.
Poniedziałkowe przygnębienie w powszechnym przekonaniu jest zjawiskiem nagminnym. Jedna z krakowskich ulic nosi nazwę Poniedziałkowy Dół, choć wbrew pozorom nazwa ta sięga XIV wieku i pochodzi od mieszkającego tam niegdyś Józefa Poniedziałka. Na przekór poniedziałkowym dołom nazwa wzbudza uśmiech niemal każdego, kto się z nią zetknie i to chyba najlepszy sposób na poradzenie sobie z poniedziałkowym dołem. Z uśmiechem i odrobiną ironii, w końcu przetrwaliśmy już niejeden Blue Monday.