85 lat temu, 12 grudnia 1935, Heinrich Himmler stworzył organizację, której zadaniem było przygotowanie do przyjścia na świat dzieci "wartościowych rasowo" . W czasie wojny ośrodki Lebensborn, były miejscem gdzie porwane przez okupantów dzieci przechodziły pranie mózgów.
Polityka populacyjna III Rzeszy podporządkowana była rasistowskim założeniom nazizmu.
“Wszyscy walczylibyśmy na próżno, jeśli zwycięstwa militarnego nie uzupełnimy zwycięstwem dobrej krwi" pisał Himmler do SS-manów w 1934 roku.
Pierwszy dom Lebensborn został otwarty 15 sierpnia 1936. Kobieta mogła w nim urodzić dziecko, które byłoby uważane za "pełnowartościowe, aryjskie dziecko". Dzieci były adoptowane przez rodziny wierne systemowi.
- Warunki w ośrodkach Lebensborn były bardzo dobre. Życie toczyło się według z góry zaplanowanego porządku dnia. Opieka lekarska stała na wysokim poziomie – podkreślała Anna Malinowska, autorka książki "Brunatna kołysanka. Historia uprowadzonych dzieci", w audycji Hanny Marii Gizy z cyklu "Klub ludzi ciekawych wszystkiego".
Po wybuchu wojny placówki Lebensborn zaczęły powstawać także w okupowanej przez Niemcy Europie. W Polsce powstało pięć takich ośrodków.
Porwania dzieci na masową skalę rozpocząły się 19 lutego 1942. Maluchy były oddzielone od rodziców w brutalny sposób. Następnie przewożono je do specjalnych obozów, gdzie były selekcjonowane pod względem "czystości rasowej". Z terenów okupowanej Polski wywieziono prawdopodobnie od 50 do 200 000 dzieci. Zaledwie 15-20 proc. z nich powróciło do kraju po wojnie.
- W ośrodkach dokonywano gwałtu na duszach dzieci – podkreślała w Polskim Radiu Anna Malinowska. – Były wyrywane ze swojego środowiska, trafiały w nowe miejsce, gdzie musiały nauczyć się zupełnie nowego języka. Za używanie języka polskiego podopiecznych ośrodków czekały kary cielesne.
Esesmańskie pary adoptowały najmłodsze z dzieci. Zrabowanych dzieci, których nikt nie przygarnął, czekał najgorszy los. Trafiały one do obozów koncentracyjnych w Rzeszy, gdzie skazywane były na pracę ponad siły. Wiele z nich nie przeżyło.
Po wojnie sprawa Lebensborn trafiła do trybunału w Norymberdze. Mimo świadectw ofiar oskarżeni nie odpowiedzieli za stawiane im zarzuty zbrodni przeciwko ludzkości. Lebensborn został przez sąd uznany za "instytucję opiekuńczą".