Bitwa o Odrę: Niemcy ogłaszają sukces, Wody Polskie komentują
Wody Polskie reagują na decyzję Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który uchylił pozwolenia na modernizację Odry. Spółka podkreśla, że inwestycja była zgodna z prawem oraz oparta na polsko-niemieckiej umowie, a jej celem było zwiększenie bezpieczeństwa przeciwpowodziowego i poprawa warunków żeglugi.
Sprawa Odry wykracza jednak daleko poza hydrotechnikę – to test na suwerenność Polski w zarządzaniu własnymi zasobami i kolejny przykład niemieckiego wpływu na strategiczne decyzje dotyczące infrastruktury naszego kraju.
Decyzja sądu i reakcja Wód Polskich
Wody Polskie w oficjalnym oświadczeniu zwracają uwagę, że modernizacja Odry dotyczyła głównie przebudowy istniejących obiektów regulacyjnych i była realizowana zgodnie z polsko-niemiecką umową z 2015 roku.
– Podkreślamy, że prace prowadzone na rzece Odrze polegały głównie na modernizacji istniejącej zabudowy regulacyjnej, zgodnie z założeniami polsko-niemieckiej umowy z dnia 27 kwietnia 2015 r. o wspólnej poprawie sytuacji na drogach wodnych na pograniczu polsko-niemieckim. Prace były realizowane na podstawie pozwoleń na realizację inwestycji, wydanych przez Wojewodę Lubuskiego i Wojewodę Zachodniopomorskiego
– czytamy w oświadczeniu Wód Polskich.
Jednak wyrok sądu oznacza wstrzymanie kluczowych działań hydrotechnicznych, które miały przyczynić się do stabilizacji koryta rzeki oraz ochrony jej ekosystemu.
– Ich zadaniem było piętrzenie wody, co jest kluczowe dla ekosystemu Odry. Poza tym nie budowaliśmy niczego nowego – jedynie odbudowywaliśmy istniejącą infrastrukturę, wymagającą pilnej naprawy. Wszystko po to, by zabezpieczyć rzekę i ludzi, którzy mieszkają w jej pobliżu
– tłumaczy w rozmowie z portalem tvrepublika.pl poseł Jerzy Materna, były wiceminister żeglugi morskiej i śródlądowej.
Ekolodzy kontra zwolennicy inwestycji
Tymczasem, decyzja sądu spotkała się z entuzjazmem niemieckich i polskich organizacji ekologicznych. „Deutsche Welle” okrzyknęło wyrok jako „sukces polskich i niemieckich ekologów”. Z kolei prezes NABU, Jörg-Andreas Krüger, podkreślił, że to „wielki sukces ochrony przyrody i dobra wiadomość dla Odry”. Niemcy nie kryją w publikacjach po wyroku WSA, że to ich wielki sukces, ponieważ udało im się zablokować przedsięwzięcia gospodarcze po polskiej stronie.
Niestety, wtórują mu także polscy ekolodzy. Swoją opinię w „DW” wyraził prezes EKO-UNII, Radosław Gawlik, który nie kryje satysfakcji z faktu, że sądy coraz częściej opowiadają się nie po stronie interesów Polski, lecz po stronie ekologów reprezentujących zagraniczne interesy.
– Wyrok jest dużym wspólnym sukcesem. Zajmuję się ochroną Odry od ponad 30 lat i jest to pierwszy raz, kiedy mamy zgodność poglądów organizacji pozarządowych, naukowców, a teraz także sądu
– mówi Gawlik.
Ten sam ekolog w rozmowie z naszym portalem powiedział, że jeśli Wody Polskie się nie odwołają, a wyrok się uprawomocni, już zrealizowane na Odrze inwestycje powinny zostać zdemontowane.
– Tak to sobie wyobrażam, że nawet jeśli nie całkowity demontaż, to przynajmniej takie przerwanie tych ostróg, aby zmieniły się w wyspy. To byłaby jakaś forma rekompensaty i naprawy szkód na rzece, bez konieczności dekonstrukcji tego, co już zostało na rzece zbudowane
– powiedział portalowi tvrepublika.pl.
W tej sprawie poprosiliśmy o opinię Marka Gróbarczyka, byłego wiceministra infrastruktury i autora ambitnych planów inwestycyjnych na Odrze, który nie kryje oburzenia wobec działań rzekomych ekologów.
- To nie ekologia, to sabotaż! Ludzie podający się za ekologów działają przeciwko Polsce
– mówi naszemu portalowi.
Były wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk obawia się, że presja polityczna ekologów na rząd, zniweczy wszystkie projekty inwestycyjne na polskich rzekach.
– Ich wpływy sięgają Ministerstwa Klimatu i Środowiska. To zorganizowany plan mający na celu osłabienie Polski
– komentuje w rozmowie z naszym portalem.
Kontekst polityczny i gospodarczy
Decyzja sądu nie jest oderwana od szerszego kontekstu politycznego. W przeszłości niemieckie władze sprzeciwiały się planom rozbudowy Odry oraz budowie portu kontenerowego w Świnoujściu.
Poprzedni rząd planował rozbudowę Odry, aby umożliwić żeglugę statkom o długości 50 metrów i zanurzeniu 2,5 metra. Niemieccy politycy i media słusznie dostrzegali w tej inwestycji zagrożenie dla własnych interesów, ponieważ modernizacja rzeki stworzyłaby kluczowe połączenie między Dunajem a Bałtykiem przez Zalew Szczeciński, wzmacniając pozycję Polski w europejskim systemie transportu wodnego. Nic więc dziwnego, że strona niemiecka od początku stanowczo protestowała, używając do tego argumentów ekologicznych, jak też samych ekologów, których sowicie opłacała.
– Rozbudowa Odry musi zostać zatrzymana
– mówiła w 2023 roku niemiecka minister środowiska Steffi Lemke, a wtórowali jej politycy ówczesnej polskiej opozycji, dzisiaj rządzący Polską w ramach "koalicji 13 grudnia".
I ma sporo racji, ponieważ Wody Polskie już zakomunikowały, że dalszych prac na Odrze nie będzie aż do ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy przed sądami administracyjnymi.
Niemieccy przedsiębiorcy, politycy oraz finansowane przez nich organizacje ekologiczne w Polsce nie ograniczają się jedynie do działań na drodze sądowej. Wykorzystują także sprzyjające im instytucje unijne, traktując swoje inicjatywy jako próbę sił przed przyszłymi decyzjami związanymi z realizacją Zielonego Ładu.
W takiej sytuacji możliwy jest każdy scenariusz – nawet wyłączenie Odry spod polskiej jurysdykcji, na co zapewne nie zaprotestuje żaden polityk „koalicji 13 grudnia”. Skoro nie mieli skrupułów w opozycji, by popierać uderzenie UE w Elektrownię Turów niemal w środku zimy, tym bardziej nie zawahają się teraz, gdy mają w Polsce władzę.
Czy Wody Polskie odwołają się od wyroku?
Pytanie, co dalej z inwestycjami na Odrze, pozostaje otwarte. Wody Polskie czekają na uzasadnienie wyroku i nie przesądzają jeszcze, czy złożą odwołanie. Tymczasem, pytany o wyrok i jego wpływ na usuwanie skutków powodzi na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie, Marcin Kierwiński, pełnomocnik rządu ds. usuwania skutków powodzi, powiedział, że nie zna jego treści.
Stwierdził jednak, że konsultacje z ekologami są dla niego bardzo ważne, ale będą również długie i skomplikowane. W efekcie mieszkańcy usłyszeli, że jego działania są w dużej mierze iluzoryczne – sam proces konsultacji ma potrwać od dwóch do trzech lat.
- Założyłem, że to będą bardzo długotrwałe inwestycje. Dlatego na uzgodnienie tych inwestycji szacuje się 2-3 lata i jest to standard europejski. Jestem otwarty na rozmowy z ekologami
– skonstatował Kierwiński.
- Obecne kierownictwo Wód Polskich w 2024 roku podjęło decyzję o nie kontunuowaniu dalszych prac na kolejnych odcinkach Odry granicznej do momentu rozstrzygnięcia sprawy w sądzie administracyjnym w zakresie wydanej decyzji środowiskowej
- czytamy w oświadczeniu.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X