– Gdyby ktoś kiedyś się poświęcił i filmował Wałęsę we wszystkich najważniejszych sytuacjach, w trakcie wyjazdów, w hotelach, te jego odzywki… Czy podstawiano mu kobiety? Takie wiadomości również mu docierały, że często, dużo, lubił te rzeczy i nie bronił się przed tymi sprawami. Ale tak jak mówię, to zasłyszane plotki – powiedział Andrzej Rozpłochowski, w kolejnej części rozmów z Ewą Stankiewicz.
– Moim zdaniem Wałęsą bawił się nami, z całą Polską, udając działacza, będąc agentem na usługach bolszewickich. W maju były przygotowania do zjednoczeniowych wyborów. Gdzie Jastrzębie, MKZ Katowice, Bytom, Tychy i Tarnowskie Góry miały się połączyć w jeden super-region nazwany później Śląsko-Dąbrowskim. Były wtedy rozgrywki, to wynika z dokumentów. Wszelkie siły pracowały nad jednym, wszystko mogło przejść, wszystko strawić, ale jedna rzecz nie mogła się stać. Rozpłochowski nie może stać się szefem tego największego w Polsce super-regionu, a najlepiej żeby był wyeliminowany z dalszej pracy. Ale to nie dotyczyło tylko mnie. Lech Wałęsa toczył przygotowania jak wyeliminować takich ludzi jak ja. Są dokumenty, że agenci Służby Bezpieczeństwa przygotowywali moim konkurentom do stanowiska przewodniczącego regionu zebrania wyborcze. Są dokumenty na to w IPN-ie – dodaje Andrzej Rozpłochowski.
"Zawsze tam gdzie był Wałęsa, tam był Wachowski"
Ewa Stankiewicz pytała o Mieczysława Wachowskiego – Dla mnie Wachowski był typem człowieka, który od pierwszych chwil nie wzbudzał mojego zaufania. Jakiś opryszek, ciemny drań, z którym nie chciałbym mieć nic wspólnego. W miarę upływu czasu, czym dłużej to trwało, odnosiłem wrażenie, że ten pozornie „kapciowy” Wałęsy to człowiek, którego to Wałęsa się słucha a nie odwrotnie. Chodzi o takie sytuacje, gdzie jest jakaś sprawa i to Wachowski nachyla się do ucha Wałęsie i coś szepcze, a dopiero później Wałęsa zabiera głos. Może o to chodziło, żeby na zewnątrz przeciętni ludzie odnosili wrażenie, że to jest jakiś „kapciowy” co nosi teczkę, a w rzeczywistości to był mentor i prowadzący Wałęsę. Nigdy nie widziałem, żeby Wałęsa odezwał się do Wachowskiego ostro, a to mu zdarzało się do innych ludzi. Wałęsa zawsze był wobec niego grzeczny i treściwy. Słuchał go, albo się pytał. Zawsze tam gdzie był Wałęsa, tam był Wachowski. Wachowski wobec innych ludzi był podobny Wałęsie, zawsze z wysoka, z obcasa – odpowiada rozmówca Ewy Stankiewicz.
Kolejna część rozmowy dotyczyła współpracy Rozpłochowskiego ze Służbą Bezpieczeństwa. – Jak poznałem fakt, że donosiła na mnie żona lata po stanie wojennym? Zadzwoniła do mnie koleżanka z działalności w MKZ Katowice, w okresie karnawału „Solidarności”, Jadwiga Chmielowska i przekazała mi krótko - „twoja Barbara była TW”. Zastygłem. Dowiedziałem się o tym w wigilię lub w I dzień świąt Bożego Narodzenia. Odebrałem to bardzo tragicznie z tego powodu, że to był akurat ten dzień. Od tej chwili zmieniłem swoją opinię o Jadwidze Chmielowskiej. W momencie, kiedy moja żona została TW wtedy była jeszcze moją narzeczoną. Okazało się, że nie donosiła na mnie. Teza Jadwigi Chmielowskiej, która została wypowiedziana, że jej zdaniem Barbara została mi podstawiona jeszcze przed stanem wojennym jako agentka. To były dla mnie tragiczne momenty. Suma summarum wybaczyłem żonie w oparciu na dokumenty, opublikowałem to publicznie i przyrzekłem jej, że dopóki ona żyje i jest moją żoną, że nie będę jej drugi raz poddawał torturom psychicznym i do tego wracał. Dlaczego jej wybaczyłem? Kiedy dostałem informacje, że Barbara została TW o pseudonimie „Marta” poprosiłem moich przyjaciół na Śląsku, żeby droga konspiracyjną zrobili mi kopie dokumentów SB i mi to dostarczyli. Dostarczono mi to. Żona została złamana w czasie osadzenia jej w więzieniu jako internowanej w 1982 r. Z tych dokumentów wynikało, że została zwerbowana na TW w wyniku przesłuchań na terenie więzienia – zakończył Rozpłochowski.