Co najmniej pięć osób zginęło, a 37 jest rannych w ukraińskim ataku na obwód biełgorodzki w Rosji - przekazała agencja AFP, powołując się na lokalne władze. Gubernator obwodu oskarżył stronę ukraińską, o użycie w ataku bomb kasetowych (tych, których wielokrotnie używali Rosjanie...). W piątek doszło do śmiertelnych ataków po dwóch stronach frontu.
Wcześniej - tego samego dnia, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował, że rosyjska bomba kierowana uderzyła m.in. w plac zabaw w Charkowie.
Burmistrz miasta Igor Terechow przekazał, że w atakach zginęło co najmniej siedem osób, w tym czternastolatka, a 59 zostało rannych. Wcześniej podana liczba ofiar wynosiła pięć osób.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział, że atak na Charków nie miałby miejsca, gdyby ukraińskie siły obronne były w stanie zniszczyć rosyjskie samoloty wojskowe w ich bazach.
"Potrzebujemy zdecydowanych decyzji naszych partnerów, aby powstrzymać ten terror. Jest to absolutnie słuszna potrzeba. I nie ma żadnego racjonalnego powodu, aby ograniczać obronę Ukrainy. Potrzebujemy zdolności dalekiego zasięgu"
- wskazał prezydent Ukrainy.
Źródło: Republika, x.com, PAP