Szef brytyjskiego MSW Sajid Javid podważa motywacje części migrantów próbujących przedostać się na Wyspy. Sugeruje, że nie zawsze chodzi im o ratowanie życia. Słowa te skrytykowali niektórzy politycy i działacze.
Od listopada rośnie liczba migrantów próbujących przedostać się na pontonach w okolice Dover. Śmiertelnie niebezpieczną drogę próbowało w ten sposób przebyć prawie 250 osób.
Sajid Javid nazwał już wcześniej tę sytuację "kryzysem", a w środę był w Dover, gdzie obserwował działania zmierzające do zaostrzenia kontroli. Wkrótce patrole rozpoczną dwie specjalne brytyjskie łodzie, które dotychczas pływały na wodach Morza Śródziemnego. Jak zapewniał Javid mają one zarówno chronić życie ludzi przeprawiających się przez morze w nienadających się do tego pontonach, ale także umocnić brytyjską granicę.
Sajid Javid poddał też w wątpliwość motywacje przynajmniej części ludzi chcących dostać się na Wyspy. - Trzeba zadać sobie pytanie - skoro naprawdę poszukujesz azylu, dlaczego nie poprosiłeś o niego w pierwszym bezpiecznym kraju, do którego przybyłeś? - mówi szef brytyjskiego MSW, stwierdzając, że takim miejscem mogłaby być na przykład Francja. Polityk dodał, ze chce wysłać "głośną wiadomość", że nielegalni migranci ekonomiczni nie będą mogli zostać na Wyspach.
Te słowa wywołały krytykę niektórych polityków i działaczy. - To normalizacja antyuchodźczej retoryki - napisała na Twitterze posłanka Partii Pracy Stella Creasy. - Nasz kraj ma przecież system oceny wniosków o azyl. Gdy ktoś się o niego ubiega trzeba tę prośbę wziąć na poważnie. Spekulowanie na ten temat przed wydaniem decyzji nie przyniesie nic dobrego, szczególnie jeśli przypomnimy sobie, z jakich krajów uciekli ci ludzie - powiedział z kolei BBC Steve Valdez-Symmonds z Amnesty International. Obecnie to głównie ludzie z Iranu i Syrii.