Rumunia przyznała, że odłamki rosyjskiego drona spadły na jej terytorium
Rumuński minister obrony Angel Tilvar przyznał w środę, że w nocy z niedzieli na poniedziałek na terytorium kraju spadły odłamki rosyjskiego drona - poinformowała agencja Reutera; wcześniej władze w Bukareszcie konsekwentnie temu zaprzeczały.
Rzecznik ukraińskiego MSZ Ołeh Nikołenko oświadczył w poniedziałek rano na Facebooku, że drony użyte przez Rosję w nocy z niedzieli na poniedziałek do ataku na ukraiński port Izmaił nad Dunajem wybuchły na terytorium Rumunii. "Według informacji Państwowej Służby Granicznej Ukrainy dzisiaj w nocy podczas zmasowanego ataku Rosji w rejonie portu w Izmaile rosyjskie Shahedy (drony produkcji irańskiej-PAP) upadły i wybuchły na terytorium Rumunii" – napisał wówczas Nikołenko.
Rumunia w końcu przyznała, że odłamki rosyjskiego drona spadły na jej terytorium https://t.co/hhgIMP7Dfq
— Forsal.pl (@forsalpl) September 6, 2023
Informacjom tym stanowczo zaprzeczały władze Rumunii. "Na terytorium Rumunii nie spadły rosyjskie drony ani ich szczątki w wyniku nocnego ataku Rosjan na ukraiński port w Izmaile po drugiej stronie Dunaju" - twierdziła szefowa rumuńskiej dyplomacji Luminita Odobescu, powtarzając poniedziałkowe stanowisko ministerstwa obrony Rumunii. "Wiemy, że Rosja nadal cynicznie atakuje infrastrukturę cywilną, nie pozwalając Ukrainie na eksport zboża. Oczywiście istnieje ryzyko wypadków lub incydentów, ale na razie nie miało to miejsca" - dodała wówczas minister Odobescu.
W odpowiedzi na to zabrał głos minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba. "Ukraina jest gotowa podzielić się z Rumunią fotograficznymi dowodami upadku i detonacji dronów uderzeniowych Shahed na jej terytorium, wystrzelonych przez rosyjskie wojska (...) "Stanowczo zapewniamy i mamy na to dowody, że to Shahedy przyleciały (...) Nie ma sensu temu zaprzeczać" - powiedział minister. Dodał, że "Rumunia skłania się ku temu, by nie eskalować interpretacji niektórych wydarzeń, aby nie zostać wciągniętym w bezpośredni konflikt. Dotyczy to nie tylko wydarzeń na Ukrainie. Kiedy Polska zmagała się ze sztucznym napływem migrantów z Białorusi i próbowała podnieść to zagadnienie w NATO, też jej mówiono: +nie eskalujmy zbytnio+" - przypomniał Kułeba. Zauważył, że taka ostrożność rumuńskich władz wynika z tego, że "będą musiały nie tylko wyciągnąć wnioski z tego, co się stało, ale także zadeklarować, co z tym zrobią".
Ukraiński port Izmaił znajduje się bezpośrednio przy granicy z Rumunią, biegnącej na tym odcinku wzdłuż głównej odnogi delty Dunaju.