Rosyjska farma trolli wykryta. Wiemy ile kosztuje pisanie bzdur w sieci
Celem rosyjskiej farmy trolli Cyber Front Z są politycy i opinia publiczna m.in. w Wielkiej Brytanii, Indiach i RPA – odkrył brytyjski rząd. Ślady dezinformacji zostały wykryte na ośmiu platformach mediów społecznościowych, w tym na Telegramie, Twitterze, Facebooku i TikToku.
Jak podało brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych, fabryka trolli „zalewa media społecznościowe kremlowską propagandą”. Cyber Front Z - której nazwa jest odwołaniem do litery Z, będącej symbolem rosyjskiej napaści na Ukrainę - ma być powiązana z Internet Research Agency, firmą należącą do Jewgienija Prigożyna, biznesmena mającego bliskie kontakty z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.
O istnieniu Cyber Front Z informował już w marcu rosyjski portal Fontanka.ru, podając, że na portalu społecznościowym Telegram zamieszczane jego oferty pracy. Zatrudnieni mają zamieszczać ok. 200 komentarzy dziennie na platformach społecznościowych, za co dostają pensję wynoszącą 45 tys. rubli miesięcznie (ok. 2800 złotych).
Jak oświadczyło brytyjskie MSZ, sfinansowane przez Wielką Brytanię badania ujawniły, jak kampania dezinformacyjna Kremla została zaprojektowana w celu manipulowania międzynarodową opinią publiczną na temat inwazji Rosji na Ukrainę, zwiększenia poparcia dla niej i rekrutowania nowych sympatyków. Samych badań, ani nawet tego, kto je przeprowadzał, nie ujawniono, choć ministerstwo zapowiedziało, że wyniki zostaną przekazane właścicielom platform mediów społecznościowych.
– Nie możemy pozwolić, aby Kreml i jego szemrane farmy trolli wdzierały się w nasze przestrzenie internetowe ze swoimi kłamstwami na temat nielegalnej wojny Putina. Rząd Wielkiej Brytanii zaalarmował zagranicznych partnerów i będzie nadal ściśle współpracował z sojusznikami i platformami medialnymi, aby osłabić rosyjskie operacje informacyjne – oświadczyła brytyjska minister spraw zagranicznych Liz Truss.