Kwestia surogacji w Rosji nie jest w zasadzie unormowana - podaje LifeSiteNews. Bieda jest głównym czynnikiem, dla którego kobiety decydują się na rodzenie dla cudzych ludzi dzieci. "To gorsze niż prostytucja" - mówią politycy.
Rosja stała się "rodzajem raju reprodukcyjnego" - mówi Konstantin Svitnev, szef Center for Reproductive Law and Ethics. "To kraj, gdzie żadne prawo nie reguluje kwestii surogacji i macierzyństwa zastępczego” - dodaje.
Kobieta, która chce zostać surogatką, musi spełniać konkretne warunki. Powinna mieć 20-35 lat, mieć już dziecko i przejść badania lekarskie. Średnia wypłata dla matek zastępczych to ok. 14 tys. dolarów, co odpowiada póltorarocznemu wynagrodzeniu przeciętnego nauczyciela w Rosji.
Rozpad małżeństw także sprzyja takim praktykom. – Często kobiety przychodzą do nas, ponieważ potrzebują pieniędzy, aby wyżywić swoje dzieci, szczególnie jeśli mąż opuścił rodzinę. Większość z nich musi spłacać pożyczki lub kredyty hipoteczne w banku - mówi szef jednej z agencji pośredniczących w poszukiwaniach matek zastępczych z Sankt Petersburga. Tylko w Moskwie funkcjonuje 40 takich ośrodków.
Kościół prawosławny potępia takie praktyki. Wielokrotnie wzywał on Dumę Państwową do całkowitego zakazu macierzyństwa zastępczego jako czegoś "nienaturalnego i niemoralnego”.
– To bunt przeciwko Bogu - komentuje Dmitrij Smirnow z Komisji ds. Rodziny Kościoła Prawosławnego.
– To niemoralne w kraju, w którym dziesiątki tysięcy sierot czeka na adopcję - dodaje poseł Witalij Milonow, który występował w obronie rosyjskiego zakazu szerzenia homoseksualnej propagandy wśród nieletnich. – Zamówienie sobie zdrowego i czystego dziecka jest czymś w rodzaju zakupu nowego modelu Ferrari - dodał.