Grecja po ośmiu latach wychodzi z programów kredytowych. Dziś kończy się ostatni z nich, podpisany w 2015 roku. Rząd Aleksisa Tsiprasa podkreśla, że kraj odzyskuje finansową i polityczną niezależność, mimo, że Grecja ma ogromny dług wewnętrzny i boryka się z niespłacanymi tzw. czerwonymi kredytami.
Nadzór ze strony unijnych wierzycieli jednak się nie kończy. Ateny przez następne 42 lata muszą osiągać wysokie pierwotne nadwyżki budżetowe.
Gabinet Aleksisa Tsiprasa mówi o "czystym" wyjściu z programów kredytowych i końcu polityki zaciskania pasa. Część ekspertów podkreśla, że Grecja uniknęła wprawdzie wyjścia ze strefy euro, ale trudno mówić tu o sukcesie i końcu kryzysu. Do 2022 roku kraj musi bowiem uzyskać pierwotną nadwyżkę budżetową w wysokości 3,5% PKB czyli nadwyżkę od której nie odjęto kosztów obsługi długu. Następnie do 2060 roku nadwyżka ma wynieść ponad 2 procent.
Mimo że kraj przeprowadził wiele reform, sporo problemów pozostało. Grecja ma ogromny dług wewnętrzny, boryka się z niespłacanymi tzw. czerwonymi kredytami, a zadłużenie zewnętrzne kraju sięga 180 proc. PKB. Panuje wysokie bezrobocie, a kraj opuszczają tysiące młodych ludzi.
- Młodzi ludzie emigrują, bo nie mogą znaleźć pracy w swoje specjalizacji. Mają dyplomy wyższych uczelni i chcą z nich korzystać - powiedziała Polskiemu Radiu studentka Ewelina.
Po wyjściu Grecji z programu kredytowego Komisja Europejska co trzy miesiące ma przygotowywać raport o gospodarczej sytuacji w tym kraju.
Ateny posiadają około 24 mld euro rezerwy finansowej. W tym jest część ostatniej transzy z programu pomocowego. Stanowi to bufor finansowy na następne miesiące, z którego Grecja może korzystać w razie potrzeby, aby spłacić swe zobowiązania wobec zagranicznych wierzycieli.