Michael Stürzenberger: W Niemczech islamu krytykować nie wolno
\'\'Super Express\'\' przeprowadził rozmowę z Michaelem Stürzenberger. Dziennikarzem, który został skazany w Niemczech na 6 miesięcy więzienia, za publikację historycznego zdjęcia o związkach islamu i hitleryzmu.
- Wyrok sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu za publikację historycznego zdjęcia na Facebooku. We współczesnej Europie, w Niemczech. Nie w Rosji czy Korei Północnej.
– Tak, to autentyczna fotografia z czasów II wojny światowej. Wiele podobnych pojawia się na całym świecie, także w Niemczech, przy artykułach historycznych. Podałem informację o tekście w dzienniku "Süddeutsche Zeitung", który opisywał współpracę nazistów z muzułmanami. Było tam zdjęcie Amina al-Husajniego, wielkiego mufti Jerozolimy, który wita się z nazistami w Berlinie w czasie II wojny światowej – mówił Stürzenberger.
– Tłumaczyłem mu, że zgodnie z niemieckim prawem można publikować archiwalne fotografie przy tekstach prasowych dotyczących historii. Robią to stacje telewizyjne, gazety. Prokurator zdecydował się jednak mnie oskarżyć o opublikowanie wizerunku swastyki – tłumaczył.
– Opublikowałem i to wystarczyło. Sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu. Odwieszenie nastąpi jeśli na przykład skrytykuje islam. W Niemczech wolno krytykować katolicyzm, protestantyzm, każdą chrześcijańską. Wolno buddyzm, hinduizm i inne. No, ale wyznawcy tych religii przecież nie dokonają zamachu – zaznaczył.
Na pytanie co jest zabronione, odpowiedział: - Na przykład wspomnienie, że egipski politolog Hamed Abdel-Samad napisał książkę pt. "Islamski faszyzm". Kiedy go zacytowałem, sąd uznał to za "naruszanie spokoju publicznego". Wariactwo! Oczywiście o chrześcijańskich religiach możesz sobie mówić, co ci się podoba, wtedy żadnego spokoju nie naruszasz.
- Jaka była reakcja niemieckich dziennikarzy na ten wyrok? Co prawda w Polsce też była dziennikarka deklarująca, że nie można czegoś pisać, dopóki nie sprawdzi się, czy to się nie przysłuży prawicy. To jednak kuriozalny margines. Wyrok taki jak pański byłby szeroko komentowany – pytał ''Super Express''.
- W Niemczech nie jest. Mam więcej reakcji z zagranicy, z Kanady, Czech, Austrii itd. Także w internecie. Od 34 at sam jestem dziennikarzem. I kiedy mnie oskarżono, napisałem do wielu dziennikarzy, że będzie taki skandaliczny proces. I że stanę w sądzie w sytuacji, w której każdy z nich może się kiedyś znaleźć. Nikt nie odpowiedział.
- Lata temu byłem politykiem CSU, rzecznikiem prasowym w Monachium. Odszedłem z partii, uważając, że przymykają oko na problem z islamem, i od tamtej pory jestem z nimi skłócony. Nie spodziewam się zatem, żeby mnie poparli. Inne partie też. Brak artykułów, brak reakcji w przestrzeni publicznej w Niemczech.