Andżelika Borys zachowuje w areszcie pogodę ducha, nie skarży się i wszystko przyjmuje ze spokojem – powiedziała Tacciana Hacura-Jaworska, która przebywała z polską działaczką w jednej celi.
– Mówi, że zarzuty wobec niej są bezpodstawne, a ona sama jest zakładniczką. Mimo to nie traci optymizmu, nie skarży się i podchodzi do wszystkiego z humorem – mówiła o prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelice Borys Tacciana Hacura-Jaworska. To białoruska aktywistka i obrończyni praw człowieka, którą 15 kwietnia wypuszczono z aresztu.
W celi w mińskim areszcie na ul. Waładarskaha, zwanym Waładarką, Hacura-Jaworska spędziła z Borys tydzień. W tej samej celi, jak mówi, jest też Julia Słucka, założycielka białoruskiego Press Clubu.
– Jeśli chodzi o warunki w areszcie, to można powiedzieć, że były poprawne. Nie było wobec niej agresji, poniżającego czy tendencyjnego zachowania ze strony personelu – stwierdziła uwolniona.
– Andżelika miała problem z plecami, o ile wiem, to jakieś nawracające zapalenie nerwu. Przyszedł lekarz, zrobił jej zastrzyk i przepisał trzydniową kurację: tzn. powtórzenie tych zastrzyków – mówiłą.
„Dobry, pozytywny człowiek”
– Ogólne wrażenie jest takie, że to dobry, pozytywny człowiek. Widać po niej, że jest wierząca. Wszystko robi z wdzięcznością, nie narzeka, jest otwarta na innych – mówiła Hacura-Jaworska o Andżelice Borys. – Andżeliką jest z zawodu nauczycielką polskiego, umie uczyć. I dzięki temu to była ta jedna z rzeczy, którą mogłyśmy robić w celi – uczyć się polskiego – dodała.
– W celi każdy próbuje sobie jakoś wypełnić czas, zorganizować dzień. Julia Słucka codziennie ćwiczy. Widziałam, że Andżelika na spacerze też robiła gimnastykę – stwierdziła Hacura-Jaworska.
Spacerniak na Waładarce to mała ogrodzona betonem przestrzeń. – Wychodzi cała cela, ale spacer jest tylko wtedy, jeśli chcą wyjść wszyscy – wyjaśniła.
– Andżelika mówiła wiele razy, że martwi się o Andrzeja Poczobuta – on ma chory żołądek. Pojawiła się plotka, nie wiem, czy prawdziwa, że podobno u Andrzeja w celi był jakiś człowiek, który opowiadał, że „Andżelika sobie nie radzi, ma depresję”. Ona bardzo chciała, żeby mu przekazać, że to nie jest prawda – opowiadałą białoruska aktywistka.
Potwierdziła, że do Andżeliki Borys dochodzą paczki i listy.
„Podżeganie do nienawiści”
Hacura-Jaworska mówiła, że ma status podejrzanej w sprawie karnej o organizowanie działań poważnie naruszających porządek publiczny. Jej mąż, mający obywatelstwo Ukrainy, został deportowany i ma 10-letni zakaz wjazdu na Białoruś.
Prezes ZPB Andżelika Borys została w marcu zatrzymana i najpierw skazana na areszt za organizację „nielegalnej imprezy”, za jaką władze uznały tradycyjny Jarmark Kaziuki. Potem została objęta postępowaniem karnym w związku z rzekomym „podżeganiem do nienawiści na tle narodowościowym” i „rehabilitacji nazizmu” i umieszczona w areszcie w Mińsku.
Borys i jeszcze trójce działaczy ZPB - Andrzejowi Poczobutowi, Irenie Biernackiej i Marii Tiszkowskiej, grozi od pięciu do 12 lat więzienia. Wszyscy przebywają w areszcie, usłyszeli już zarzuty.
Władze zarzucają działaczom ZPB oraz aktywistce polskiej z Brześcia Annie Paniszewej (także w areszcie z takimi samymi zarzutami), że w czasie organizowanych imprez „wychwalali zbrodniarzy wojennych, w tym Romualda Rajsa Burego”. Aktywiści odrzucają te oskarżenia jako bezpodstawne. Wszyscy zostali uznani przez białoruskich obrońców praw człowieka za więźniów politycznych.
Do przestrzegania międzynarodowych norm dotyczących traktowania mniejszości oraz wypuszczenia aktywistów wzywały Białoruś władze Polski, UE i innych państw.