- Ścigaliśmy Osamę bin Ladena aż do bram piekieł i dopadliśmy go - oświadczył w niedzielę w 10. rocznicę zabicia przywódcy Al-Kaidy przez amerykańskich komandosów prezydent USA Joe Biden.
Jako zastępca ówczesnego prezydenta Baracka Obamy Biden był wśród wąskiej grupy osób, które operację komandosów z 2 maja 2011 roku śledziły w Situation Room w Białym Domu. W niedzielnym prezydenckim oświadczeniu Demokrata stwierdził, że „nigdy nie zapomni tej chwili” i ponownie podziękował wszystkim zaangażowanym w akcję.
- Minęło wówczas prawie dziesięć lat, od kiedy nasz naród został zaatakowany 11 września, a my poszliśmy na wojnę w Afganistanie, ścigając Al-Kaidę i jej przywódców. Bin Ladena ścigaliśmy do bram piekieł i dopadliśmy go - stwierdził prezydent USA.
Tym samym - jak uznał Biden - Stany Zjednoczone „dotrzymały obietnicy złożonej wszystkim, którzy stracili bliskich 11 września” 2001 roku. Gospodarz Białego Domu zapowiedział dalsze wysiłki w celu zwalczania terroryzmu.
Polowanie na bin Ladena
Po zamachach z 11 września Stany Zjednoczone zażądały, by afgańscy talibowie wydali im bin Ladena. Po odmowie Amerykanie zaatakowali Afganistan, odsuwając ich od władzy. Przez lata amerykańskie służby specjalne bezskutecznie poszukiwały najbardziej znanego terrorystę na świecie. Podejrzewano, że po ucieczce z Afganistanu ukrywał się na pakistańskich Terytoriach Plemiennych Administrowanych Federalnie.
Osama bin Laden poniósł śmierć w trakcie Operacji Trójząb Neptuna na terenie swej rezydencji w pakistańskim Abbottabadzie, niedaleko Islamabadu. Oficjalnie ciało założyciela i przywódcy Al-Kaidy pochowano w Oceanie Indyjskim w ciągu 24 godzin od śmierci, tak by nie stał się męczennikiem dla wyznawców islamu. W tajnej operacji udział wzięło ponad 20 komandosów Navy Seals; zawczasu nie został o niej poinformowany rząd Pakistanu.