W Birmie rozpoczął się w poniedziałek proces obalonej przez armię demokratycznej przywódczyni kraju, noblistki Aung San Suu Kyi. Wojskowa junta postawiła jej szereg zarzutów, które jej prawnicy i eksperci oceniają jako fałszywe i motywowane politycznie.
Poniedziałkowa rozprawa przed sądem w stolicy Birmy, Naypyidaw, trwała około pięciu i pół godziny, a Suu Kyi „nie wyglądała, jakby czuła się bardzo dobrze” – podała agencja EFE, cytując adwokata noblistki Khim Maung Zawa. Na sali obecny był też odsunięty od władzy i aresztowany przez juntę prezydent Win Myint.
Proces, który rozpoczął się w poniedziałek, i potrwa prawdopodobnie do końca lipca, dotyczy oskarżeń o złamanie restrykcji covidowych w czasie kampanii wyborczej i nielegalne posiadanie krótkofalówek – powiedzieli agencji Reutera prawnicy Suu Kyi.
Na Suu Kyi ciążą zarzuty korupcyjne
Na demokratycznej przywódczyni kraju ciążą jednak również poważniejsze zarzuty korupcji i złamania przepisów o ochronie tajemnic państwowych. Grozi jej za to wieloletnie więzienie i wykluczenie z polityki.
Adwokaci Suu Kyi zaprzeczają, że popełniła ona jakiekolwiek przestępstwo, a kierujący jej zespołem prawnym Khin Maung Zaw określił zarzuty korupcyjne jako „absurdalne”.
Zarzuty zmyślone i motywowane politycznie
Wicedyrektor organizacji praw człowieka Human Rights Watch (HRW) na Azję Phil Robertson uznał je za „zmyślone i motywowane politycznie”. Wezwał do „natychmiastowego i bezwarunkowego uwolnienia” noblistki.
Wojsko przejęło władzę 1 lutego, aresztując przy tym Suu Kyi i wielu innych wpływowych członków obalonego rządu Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD). Od tamtej pory Birma pogrążona jest w chaosie, a służby porządkowe brutalnie tłumią masowe protesty przeciwko puczowi.
Od przewrotu zginęło co najmniej 862 osoby
Według aktywistów Związku Pomocy Więźniom Politycznym (AAPP) siły wojskowe i policyjne zabiły od przewrotu co najmniej 862 osoby i zatrzymały ponad 5,8 tys. kolejnych. Junta zaprzecza tym wyliczeniom.
Armia twierdzi, że NLD sfałszowała wysoko wygrane przez nią listopadowe wybory parlamentarne, choć komisja wyborcza nie dopatrzyła się nieprawidłowości. Junta zapowiedziała, że przeprowadzi nowe wybory, ale wielu Birmańczyków nie wierzy w te zapewnienia i obawia się długotrwałej, represyjnej dyktatury.