Justyna Kowalczyk nie ukończyła ostatniego etapu narciarskiego cyklu Tour de Ski - biegu na dochodzenie na 9 km w Val di Fiemme. Zemdlała niespełna kilometr przed metą i trafiła do szpitala. Rywalizacje po raz pierwszy w karierze wygrała Norweżka Marit Bjoergen.
Kowalczyk do rywalizacji przystąpiła piąta, siedem minut po prowadzącej Bjoergen. Kulminacyjnym punktem ostatniego etapu jest wspinaczka na stok Alpe Cermis. Polka, która wygrała cztery z poprzednich ośmiu edycji TdS, po 8,1 km była dziewiąta. Na kolejnym pomiarze czasu - po 8,5 km - już się nie pojawiła.
- Justyna zemdlała i została odwieziona do szpitala. To wszystko co w tej chwili wiem - powiedział Rafał Węgrzyn, asystent trenera Aleksandra Wierietielnego.
Bjoergen natomiast utrzymała wypracowaną wcześniej przewagę. Norweżka wygrała pięć pierwszych etapów. Kolejne miejsca na podium zajęły jej rodaczki. Druga była Therese Johaug - 1.39,2 straty, a trzecia Heidi Weng – 1.59,5. Johaug ponownie została "Królową" Alpe Cermis, notując najlepszy czas netto na ostatnim etapie. Zdołała zniwelować blisko 40-sekundową stratę do Weng, ale Bjoergen była poza zasięgiem.
Dzięki zwycięstwu w Tour de Ski Bjoergen jest bardzo blisko wywalczenia czwartej w karierze Kryształowej Kuli. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata wyprzedza ubiegłoroczną triumfatorkę Therese Johaug aż o 450 punktów. Kowalczyk zajmuje ósme miejsce.
Następne pucharowe zawody odbędą się w sobotę. W Otepaeae zaplanowano sprint techniką klasyczną. Ta estońska miejscowość jest bardzo szczęśliwa dla narciarki z Kasiny Wielkiej. Polka właśnie tam po raz pierwszy w karierze stanęła na podium PŚ i odniosła pierwsze zwycięstwo.