Na Arena Fonte Nova został rozegrany trzeci mecz grupy E piłkarskich mistrzostw świata. Pojedynek Francji ze Szwajcarią miał wyłonić tę drużynę, która najprawdopodobniej wygra rywalizacje grupową. Eksperci zapowiadali wyrównany pojedynek, jednak Francuzi szybko uciekli Szwajcarom, a gdy ci rzucili się do odrabiania strat, było już za późno.
W ekipie Le Blue od pierwszych minut zobaczyliśmy trzech skrajnie ofensywnie nastawionych graczy. Tercet Benzema Giround Valbuena miał być gwarantem efektywnej gry we francuskim ataku.
Dobrze nastawiony zespół Didera Deschampa od pierwszych minut starał się objąć prowadzenie. Już w 5 minucie Karim Benzema oddał groźny strzał zza pola karnego, jednak piłka minimalnie minęła słupek. Napór Francuzów trwał dalej, co przyniosło efekt w 17. minucie meczu. Wynik spotkania, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, otworzył Oliver Giroud. Dla tych, co znają umiejętności wieżowca z Arsenalu, nie powinno być zaskoczeniem, że bramka padła po uderzeniu głową.
Podczas gdy Ottmar Hitzfeld ze swoimi piłkarzami jeszcze rozpamiętywali straconą bramkę, Francuzi podwyższyli wynik na 2:0. W ciągu zaledwie 67 sekund Diego Benaglio skapitulował dwukrotnie. Tym razem trafienie po asyście Karima Benzemy zaliczył Blaise Matuidi.
W 27. minucie Szwajcarzy byli bliscy strzelenia bramki kontaktowej, jednak sędzia odgwizdał pozycję spaloną Granita Xhaka i Hugo Lloris wznowił grę wybiciem spod własnej bramki. Spotkanie z każdą minutą nabierało coraz większego tempa. Oliver Giroud oddał atomy strzał z 30 metrów, na co Shakiri odpowiedział strzałem tuż obok słupka francuskiej bramki.
Na kwadrans przed końcem pierwszej połowy przed świetną okazją do podwyższenia wyniku stanął Karim Benzema. Zawodnik Realu Madryt był faulowany w polu karnym, jednak nie wykorzystał „jedenastki“. Świetną paradą popisał się Benaglio, a dobijający Valbuena pomylił się z najbliższej odległości i trafił w poprzeczkę.
Co nie udało się w 32. minucie, miało miejsce w 40. Francuzi przeprowadzili podręcznikowy kontratak. Giround wyszedł na wolne pole, obsłużył idealnym podaniem filigranowego Valbuenę, który tym razem nie dał szans szwajcarskiemu bramkarzowi i podwyższył wynik na 3:0.
W drugiej połowie Ottmar Hitfeld nastawił swoich zawodników ultra ofensywnie. Kolejne minuty upływały, a Szwajcarzy byli blisko strzelenia swojej pierwszej bramki, jednak odpowiedź ze strony Francji była piorunująca. W 67. minucie młody Paul Pogba zagrał prostopadłe podanie do Benzemy. Napastnik Realu świetnie uderzył między nogami bramkarza.
5 minut później za sprawą Sissoko oczy szwajcarskich kibiców zeszkliły się łzami. Kompromitacja nie miała końca. Wynik 5:0 nie śnił się nawet największym pesymistom... a do końca meczu pozostało 18 minut. Wyniki takie jak 7:0, 8:0 stawały się realne, a przy wielkiej chęci do gry francuskich graczy, można było odnieść wrażenie, że są jedynie kwestią czasu.
W 81. minucie szwajcarscy fani mogli otrzeć łzy. Mocnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Blemir Dzemaili a Hugo Lloris nie zdążył z interwencją. To nie był jednak koniec walki w wykonaniu ekipy Hitzfelda. Do wyniku 5:2 w 87. minucie doprowadził Granit Xhaka. Bramka padła po fenomenalnym uderzeniu z woleja zawodnika Borussi Mönchengladbach.
Wysoka wygrana Francuzów dała im niemal pewny awans do 1/8 finału, natomiast Szwajcarzy muszą wygrać z Hondurasem i liczyć na brak zwycięstwa Ekwadoru z Francją.