Do zwycięstwa nie wystarczyło 17 punktów Sochana
Jeremy Sochan uzyskał 17 punktów i dziewięć zbiórek, a jego San Antonio Spurs przegrali na wyjeździe z Oklahoma City Thunder 93:105 w meczu koszykarskiej ligi NBA. To trzecia porażka „Ostróg” w rozgrywkach. Polski skrzydłowy był drugim strzelcem zespołu.
W spotkaniu z niepokonanymi liderami Konferencji Zachodniej 21-letni Jeremy Sochan wyszedł na parkiet w pierwszej piątce i grał 31 minut, najdłużej ze wszystkich uczestników spotkania. Trafił siedem z 15. rzutów za dwa punkty i trzy z czterech wolnych, spudłował jedyną próbę za trzy. Ponownie był bliski drugiej w sezonie double-double, gdyż miał także najwięcej na boisku zbiórek - dziewięć (trzy w ataku, sześć w obronie) oraz cztery asysty, przechwyt, stratę i trzy faule.
Najwięcej punktów dla gości zdobył Harrison Barnes - 18. Rezerwowy Malaki Branham dodał 15, a rozgrywający Chris Paul - 14 i dziewięć asyst. Francuski lider „Ostróg”, środkowy Victor Wembanyama tym razem skończył mecz z dorobkiem sześciu punktów (jeden celny z zaledwie pięciu rzutów z gry i trafione wszystkie cztery wolne). Miał także osiem zbiórek, dwie asysty, trzy bloki i cztery straty.
Najskuteczniejsi w zwycięskim zespole byli Luguentz Dort - 20 pkt oraz środkowy Chet Holmgren - 19, pięć zbiórek, dwie asysty oraz tyle samo przechwytów i bloków, który skutecznie przeciwstawił się pod koszem także grającemu drugi rok w lidze Wembanyamie. Najlepszy gracz „Grzmotów” Kanadyjczyk Shai Gilgeous-Alexander tym razem zadowolił się 18. punktami. Środowy mecz w hali Paycom Center w Oklahoma City obejrzało 17 136 widzów.
Tylko na początku spotkania, za sprawą Wembanyamy, Sochana i Barnesa, Spurs prowadzili 8:2 i 10:7, po niespełna czterech minutach. Podopieczni trenera Marka Daigneaulta szybko odrobili stratę, pierwszą kwartę wygrali 26:19 i do końca kontrolowali mecz. Przed przerwą prowadzili już 59:44. Gdy na początku czwartej odsłony goście z Teksasu zmniejszyli różnicę do 82:75, kolejny fragment wygrali 9:2 i pewnie przedłużyli serię zwycięstw. To ich czwarty wygrany mecz od początku rozgrywek, a każdy kończyli z minimum 12-punktową przewagą. Zawodnicy Gregga Popovicha, którzy trafili tego dnia tylko 12 z 36. rzutów za trzy (rywale 17 z 41), zdobyli w środę 93 punkty, najmniej w czterech dotychczas rozegranych spotkań. "Prawdą jest, że są od nas lepszym zespołem. Ale prawdą jest też, że są zespołem, na którego poziom chcemy wejść. To jest nasz cel. W koszykówce masz wiele stopni, które musisz po kolei pokonać, aby stać się lepszym. Najważniejszą rzeczą dla nas jest zrozumienie, że spotkanie ma 48 minut. W drugiej połowie graliśmy lepiej, ale to tylko 24 minuty” - podsumował na pomeczowej konferencji trener Spurs.
W dwóch poprzednich sezonach jego podopieczni byli jedną z najsłabszych drużyn w lidze, wygrywając po 22 z 82. meczów w fazie zasadniczej. Teraz z bilansem 1-3 zajmują 13. miejsce w Konferencji Zachodniej, gdzie prowadzą Thunder (4-0).
W innych środowych meczach już piątą wygraną z rzędu odnotowali liderzy Konferencji Wschodniej Cleveland Cavaliers, pokonując u siebie Los Angeles Lakers 134:110. Evan Mobley i Donovan Mitchell zdobyli, odpowiednio, 25 i 24 pkt dla gospodarzy, którzy popsuli powrót LeBrona Jamesa do hali w Cleveland, gdzie rozpoczynał swoją karierę w NBA. Słynny koszykarz uzyskał 26 punktów, najwięcej w zespole. Drugi mecz w lidze rozegrał jego syn Bronny i zdobył dla Lakers pierwsze dwa punkty.
Porażki po czterech uprzednich wygranych doznali natomiast broniący tytułu Boston Celtics, którzy ulegli na wyjeździe Indiana Pacers 132:135 w jedynym tego dnia meczu zakończonym dogrywką. Do przedłużenia czasu rywalizacji doprowadził trzypunktowym rzutem Kameruńczyk Paul Siakam, który zdobył dla Pacers 29 punktów, wyrównując rekord kariery. O jeden więcej uzyskał Bennedict Mathurin. W drużynie „Celtów” najskuteczniejsi byli Jayson Tatum - 37 i Jaylen Brown - 25.
źródło: PAP
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.