Ziemkiewicz cenzurowany przez portale społecznościowe

"Mój fejsbukowy fanpejdż znalazł się na siódmym miejscu pod względem częstotliwości zgłaszania do zablokowania przez rodzimych tropicieli faszyzmu" - pisze Rafał Ziemkiewicz na łamach dorzeczy.pl. Również administracja portalu youtube.pl blokuje wystąpienia publicysty zawieszane tam przez jego fanów.
Jak tłumaczy Ziemkiewicz, nadawnie materiałom filmowym z jego wystąpieniami statusu "niebezpiecznych" sprawia, że pliki te nie pojawiają się w przeglądarce portalu youtube.pl. "Za potencjalnie zagrażające demoralizacją młodzieży uznał youtube.pl zapisy nie tych spotkań, na których mówiłem o ruchu narodowym czy fałszywości tworzonej wokół niego „czarnej legendy”, ale te, na których mówiłem o Unii Europejskiej" - dziwi się publicysta "Do Rzeczy".
Podejrzewa, że skoro blokuje się w szczególności jego krytykę unijnej poprawności, to jest to robota kręgów finansowanych przez UE. "Swego czasu dzieliliśmy się z czytelnikami informacją − niespecjalnie eksponowaną w innych mediach − o wyasygnowaniu przez Parlament Europejski grubych milionów na poprawianie przed eurowyborami wizerunku Unii Europejskiej w internecie metodami „marketingu sieciowego”; spora część tej kasy poszła także do Polski. Czy aby ukrycie przed wzrokiem przeciętnego, mniej gramotnego w wyszukiwaniu internanuty, krytycznych wobec UE komentarzy, nie tylko moich zresztą, ale i innych publicystów, nie jest właśnie owocem tego finansowego posiewu?" - pyta autor tekstu.
"W każdym razie doceniam fakt posiadania rosnącej liczby hejterów, którym wydaje się, że „walczą z brunatnym zagrożeniem”" - czytamy dalej. Ziemkiewicz zapowiada, że "„brunatna fala” narasta, mimo waszej gorliwej służby, a nawet jakby dzięki niej" i obiecuje wzmożenie swojej aktywności na portalach internetowych.