– Może jakiś domorosły chemik niósł środki, które miałyby być użyte podczas protestu pod wrocławskim komisariatem. Mogę sobie pozwolić, z dużym dystansem, na takie dywagacje, choć nie ma przy tym chyba aż tak wielkiego dokładania historii. Pewna część młodzieży wrocławskiej atakuje policje, narazie werbalnie, a takie puszki świetnie lecą w komendy i komisariaty – mówił w Telewizji Republika Dariusz Loranty były negocjator policyjny.
CZYTAJ WIĘCEJ... Zamieszki we Wrocławiu po śmierci 25-letniego mężczyzny. 9 osób zatrzymanych
Loranty podkreślał, że czasem dochodzi do podobnych zdarzeń na terytorium naszego kraju, przypomniał przy tym wybuch na ul. Waszyngtona w Warszawie oraz liczne ładunki używane przez gangi w czasie transformacji ustrojowej.
Zaznaczał, że nie można w tym przypadku mówić o bombie, ponieważ ładunek był bardzo prosty. Jego zdaniem, sprawca najprawdopodobniej wystraszył się, gdy zauważył, że w wyniku wibracji w autobusie zmieszały się dwa składniki i wywołana została reakcja chemiczna.
Gratulował przy tym kierowcy, który wykazał się dużą odwagą pozbywając się substancji z autobusu. – Najlepszym sposobem byłoby jednak opuszczenie autobusu i poinformowanie policji – dodał.
Wybuch we Wrocławiu
Dziś około godziny 14.00 mogło dojść do eksplozji pojemnika z saletrą w jednym z autobusów wrocławskiej komunikacji miejskiej. Kierowca w ostatniej chwili zdążył wynieść pojemnik z pojazdu. Ostatecznie domowej roboty ładunek wybuchł w pobliżu przystanku autobusowego. O zdarzeniu poinformował nas widz Telewizji Republika.