Jest jedna dziedzina, w której rok 2016 dla naszego kraju okazał się wprost cudowny. Polska po długich latach powróciła do europejskiej i światowej czołówki. Oby zadomowiła się tu na stałe.
Mowa o największym, pokojowym szaleństwie współczesnego świata – piłce nożnej. Rok zakończyła reprezentacja, rok zakończyły kluby występujące w europejskich pucharach, lidze pozostała ostatnia kolejka. Piłka nożna, obok polityki i historii, jest moją największą pasją, nie mógłbym więc przejść obojętnie od wybornego roku 2016, który zapewne pozostanie w naszych wspomnieniach na długo.
To, że w piłce nożnej idzie ku lepszemu można było wyczuć od kilku lat. Składa się na to wiele czynników. PZPN powoli przestaje być ostatnim bastionem komunizmu. Nowo wybudowane stadiony podniosły organizacyjnie poziom ekstraklasy. Kto dziś pamięta kameralne spotkania w Wodzisławiu Śląskim, Wronkach i Grodzisku Wielkopolskim lub rozklekotane stadiony w Zabrzu czy Lubinie. Dzisiaj piłkarze przyjeżdżający grać do Polski twierdzą, że organizacyjnie nie odstajemy od Belgii, Holandii a nawet Niemiec. Szkoda, że wciąż, poza nielicznymi przypadkami, kuleje finansowanie klubów.
Sukcesy pojedynczych piłkarzy w zachodnich klubach nakręca efekt kuli śnieżnej. Polacy wreszcie osiągają odpowiednią wartość i już w wieku 20-kilku lat trafiają do czołowych klubów. Najlepszym podsumowaniem tego będzie wczorajsza informacja o tym, że Lewandowski został najlepiej zarabiającym piłkarzem Bundesligi. Pojedyncze sukcesy przekładają się na sukces całej generacji, bez nich nie byłoby ćwierćfinału Mistrzostw Europy. A apetyt przecież rośnie.
Nie można nie docenić sukcesu Legii Warszawa. Pierwsze po 20 latach występy w Lidze Mistrzów okazały się mało satysfakcjonujące. Legia zajmując trzecie miejsce w grupie, pierwszy raz od dawna wyeliminowała zespół dużo mocniejszy i bogatszy, w ostatnich latach wygrywała głównie z zespołami ze swojej półki. Do tego zyskała opinię klubu szalonego, nieprzewidywalnego, grającego otwartą piłkę.
Budowanie potęgi zajęło prezesowi Leśniodorskiemu równo 4 lata.
Wyciąganie całej polskiej piłki trwało znacznie dłużej. Jak widać, wbrew słowom pewnego biznesmena, że polska piłka nożna jako produkt cuchnie, dało się. Wszystko jest kwestia profesjonalnego podejścia do tematu. Walter nie umiał, Leśniodorski umie. Jeden twierdził, że cuchnie, drugi pokazał, że błyszczy.
To dobry przykład dla polskich polityków. Myślę, że na efekty dzisiejszych działań rządu poczekamy przynajmniej kilka lat. Taki urok demokracji. Ważne by pamiętać o tym, że kluczowy będzie dzień, kiedy miliony Polaków ruszą do urn. To wtedy usłyszymy gwizdek sędziego. Pytanie czy będzie zwiastował koniec rozgrywek, czy początek kolejnej, wyższej fazy?
Mateusz Kosiński, dziennikarz portalu TelewizjaRepublika, współpracownik miesięcznika „W Sieci Historii”, absolwent politologii i historii Uniwersytetu Warszawskiego.