Sawicki: Rosyjskie embargo to odpowiedź na unijne sankcje, a my jesteśmy pierwszą ofiarą
Polscy producenci owoców i warzyw są pierwszą ofiarą reakcji Rosji na sankcje UE, a embargo na import z Polski to represje polityczne – uważa minister rolnictwa Marek Sawicki. Wystąpi on do UE o rekompensaty za wycofane z rynku rosyjskiego polskie owoce i warzywa.
Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego Federacji Rosyjskiej (Rossielchoznadzor) powiadomiła o wprowadzeniu od 1 sierpnia "czasowego ograniczenia wwozu do Rosji z Polski" owoców i warzyw - m.in. świeżych jabłek, gruszek, wiśni, czereśni, nektaryn, śliwek i wszystkich odmian kapusty (w tym białej, pekińskiej, czerwonej, brukselki. Zakaz dotyczy też polskiej produkcji warzywno-owocowej wwożonej do Rosji z państw trzecich. Rossielchoznadzor poinformował, że zakaz wprowadzono w związku z "systematycznym naruszaniem przez stronę polską międzynarodowych i rosyjskich wymogów fitosanitarnych przy dostawach polskiej produkcji roślinnej do Rosji".
– "Pierwszą ofiarą ograniczeń finansowo–gospodarczych Unii Europejskiej wobec Rosji stali się polscy producenci owoców i warzyw. Informacje o naruszeniach wymogów fitosanitarnych, które podaje w związku z wprowadzeniem tymczasowego embarga na polskie produkty roślinne strona rosyjska, nie miały miejsca" – tak skomentowało polskie ministerstwo rolnictwa informacje Rossielchoznadzoru. Resort zaznaczył, że nieliczne przypadki zastrzeżeń były szczegółowo badane i wyjaśniane.
Zdaniem MRiRW, Rosja w sposób ogólny informowała głównie o uchybieniach w zakresie dokumentacji, ale nie zwracała Polsce zakwestionowanych dokumentów. – "Dlatego minister Marek Sawicki jest przekonany, że embargo ma charakter represji politycznych na skutek ograniczeń wprowadzanych przez Unię Europejską wobec Rosji" – czytamy w komunikacie resortu.
Ministerstwo wskazało, że problem może być rozwiązany na szczeblu Unii Europejskiej, a nie przez polskiego ministra rolnictwa. Zapowiedziało też, że Związek Sadowników RP wraz z ministrem rolnictwa wystąpią do Komisji Europejskiej o rekompensaty finansowe za wycofane z rynku rosyjskiego polskie owoce i warzywa, w tym jabłka. – "Minister nie dopuści do tego, aby jedynymi ofiarami ograniczeń ekonomiczno-gospodarczych Unii Europejskiej wobec Rosji byli polscy rolnicy i sadownicy" – zaznaczono.
Z informacji resortu rolnictwa wynika, że kierunki eksportu polskiej żywności uległy przez ostatnie kilka lat mocnej dywersyfikacji. Rynek rosyjski to niespełna 7 proc. wartości polskiego eksportu rolno–spożywczego. "Nasze działania promocyjne będą zintensyfikowane na rynkach azjatyckich, arabskich, a także amerykańskich" - podano. Resort dodał, że polska żywność ze swoją dobrą jakością jest obecna na wielu tych rynkach i cieszy się coraz większym zainteresowaniem.
Sawicki uważa, że po wzmocnieniu działań promocyjnych straty związane z zamknięciem rynku rosyjskiego zostaną zniwelowane.
Jeden z rzeczników Komisji Isaac Valero Ladron oświadczył w środę w Brukseli: "Dostrzegamy ogłoszone restrykcje. Chcę dać jasno do zrozumienia, że Komisja nie została uprzedzona przez rosyjskie władze o tych działaniach. Teraz zamierzamy przeanalizować ogłoszone środki oraz powody, dla których zostały podjęte. Jeśli okaże się to konieczne, w odpowiednim czasie zareagujemy". Komisja Europejska może m.in. zaskarżyć decyzję Rosji o wprowadzeniu embarga do Światowej Organizacji Handlu.
Witold Piekarniak ze Związku Sadowników RP nie widzi na razie alternatywnych kierunków eksportu dla warzyw i owoców objętych rosyjskim embargiem. Jego zdaniem "polskie jabłka są zdrowe", a embargo to skutek zaangażowania Polski w wojnę handlową i wyprzedzanie działań Unii.