Senator Jan Rulewski z Platformy Obywatelskiej powiedział w wieczornym paśmie Wolne Głosy, że decyzja ministra Tomasza Siemoniaka o wysłaniu polskich doradców na Ukrainę jest wyrazem nadaktywności i angażuje nas w konflikt z Rosją. – Ja nie przyjmuję tłumaczenia, że doradca, który jest daleko od frontu nie jest żołnierzem – podkreślił
W środę minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak poinformował, że Polska planuje wysłać na Ukrainę instruktorów, którzy będą szkolić ukraińskich żołnierzy.
Jan Rulewski, senator z ramienia Platformy Obywatelskiej stwierdził na antenie TV Republika, że decyzja Siemoniaka może wiązać się z większym zaangażowaniem naszego kraju w wojnę jaka toczy się za naszą wschodnią granicą. Zdaniem Rulewskiego Polska wykazuje nadaktywność w kwestii pomocy dla Ukrainy. - Ja nie przyjmuję tłumaczenia, że doradca, który jest daleko od frontu nie jest żołnierzem - podkreślił.
Odmienne zdanie o polskiej pomocy dla Ukrainy przedstawił polityk PiS Jarosław Sellin, który podkreślił, że wysłanie rosyjskich doradców jest dalekie od nadaktywności. W opinii Sellina nie jest to żadne wchodzenie w konflikt, czy też w wojnę, a realizowanie dawno podjętej współpracy. Retorykę Rulewskiego określił jako straszenie Polaków.
– Ja tej nadaktywności nie widzę. Nie widzę żadnej ekskursji polskiego prezydenta, żeby przekonywać do polskiego punktu widzenia ws. Ukrainy, nie widzę działań Ewy Kopacz ani Grzegorza Schetyny. Widzę jedynie mnożenie problemów w relacjach z Rosją, takich jak interpretacje historii niż ich rozwiązywanie – mówił poseł PiS. – Nie widzę też aktywności ze strony tzw. prezydenta Europy, który oddał sprawę Ukrainy oddał dwóm samozwańczym liderom Niemcom i Francji – skwitował.