Można, w drodze kompromisu, dojść do konstytucyjnej piętnastki sędziów – prof. Andrzej Rzepliński w rozmowie z "Rzeczpospolitą", który stwierdził, że on już ustąpił, teraz więc czas, aby to prezydent ustąpił.
Premier Beata Szydło spotka się dziś w KPRM z przedstawicielami klubów parlamentarnych. Szefowa rządu chce na spotkaniu zaproponować rozwiązanie sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego, które polegałoby na rozdziale wyboru sędziów między partię rządzącą i partie opozycyjne, zgodnie z którym 8 wskazywałaby opozycja, a 7 - rządzący.
Do propozycji tej odniósł się w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prezes TK Andrzej Rzepliński. – Pomysł, żeby dwie największe partie, na swoistą zakładkę, proponowały kandydata, jest dobry – ocenił profesor. Jak dodał, rzecz w tym, że nie chodzi o to, żeby przysłać tu swojego delegata, który będzie przez 9 lat biegał do siedziby partii i uzgadniał treść wyroku. – Ale, aby było tak jak w Niemczech, że przy tym suwaku każda partia, której przypada wysunięcie Bundestagowi/Budesratowi kandydata, wybiera możliwie najlepszego prawnika, jako swoje wiano do odtwarzania możliwie najsilniejszego Trybunału w silnej Republice Federalnej. Tam pusty śmiech wywołałoby mówienie: sędzia CDU, sędzia SPD – tłumaczył.
Prezes TK wyszedł również ze swoją propozycją, w myśl której mogłoby dojść do zredukowania liczby 18 sędziów do konstytucyjnej "piętnastki". Miałoby do tego doprowadzić odebranie przez prezydenta ślubowania od jednego z trzech sędziów wyłonionych przez poprzedni Sejm. Ten sprawowałby swoją funkcję po zakończeniu kadencji przez sędziego Mirosława Granata (kadencja upływa 27 kwietnia tego roku - red.).
– Oznaczałoby, że prezydent zadecydował, że ci trzej wybrani 8 października przez PO, zostaną sukcesywnie sędziami. To otworzyłoby mi drogę do działania – przyznał Rzepliński. – Ja już ustąpiłem, teraz czas na prezydenta Dudę – dodał sędzia.