Gośćmi „Republiki Po Południu” byli prof. Piotr Wawrzyk politolog z Uniwersytetu Warszawskiego i prof. Wojciech Bieńkowski, amerykanista z Uczelni Łazarskiego. Rozmowa dotyczyła dzisiejszej inauguracji Donalda Trumpa. Jak mówią szacunki, na inauguracji może być nawet dwa razy mniej (900 tys.) osób niż przy inauguracjach Baracka Obamy (2 milion).
– Nie można było się spodziewać, że to będzie takie show jakie było przy inauguracji prezydenta Obamy. Z jednego prostego względu – ludzie przyjeżdżają tam po to żeby być na tej uroczystości, ale też po to, żeby zobaczyć gwiazdy. Pamiętajmy, że te osoby, które wczoraj uczestniczyły w wiecu poparcia, nie słuchały tylko Trumpa. Wystąpienie trwało pięć minut. Wcześniej był koncert, do tego cała ta kosztowna oprawa. Na Trumpa nie głosowali milionerzy, cała ta elita. To były raczej osoby z tych mniejszych miejscowości, daleko położonych od Waszyngtonu. Dla nich wyprawa do Waszyngtonu to jest duże przedsięwzięcie – powiedział prof. Piotr Wawrzyk.
"Osoby popierające Hilary Clinton są psychicznie nie pogodzone z porażką"
– Mniejsza ilość osób, która chce celebrować zaprzysiężenie wynika z tego, że zmieniła się sytuacja, w stosunku do tego co było cztery, czy osiem lat temu. Podział amerykańskiego społeczeństwa jest silniejszy, bardziej widoczny niż poprzednio. Osoby popierające Hilary Clinton są psychicznie nie pogodzone z porażką i w związku z tym będziemy mieli dwie grupy, które będą uczestniczyły w tym wydarzeniu. Pierwsza będzie mniejsza, ponieważ postanowiono być sceptycznym w opowiadaniu się za jednym lub drugim kandydatem, w momencie gdy jest tyle niepewności, co do tego co będzie w programie i polityce nowego prezydenta. Nie jest dla mnie zaskoczeniem ten fakt, że tych uczestników jest mniej niż poprzednio – zauważa prof. Wojciech Bieńkowski.
– Myślę, że objęcie urzędu nie zweryfikuje różnego rodzaju przecieków. To bierze się z tego co powiedział profesor, społeczeństwo amerykańskie jest podobnie podzielone do społeczeństwa polskiego. Część społeczeństwa stara się znaleźć za wszelką cenę minusy w jeszcze nie urzędującym prezydencie, podobnie jak to dzieje się w Polsce z partią rządzącą. To kwestia czasu kiedy narodzi się odpowiednik naszego KOD-u. Dla mnie najbardziej dziwne jest to, że on jeszcze nic nie zrobił, nie objął urzędu a już jest odsądzany od czci i wiary. Jak słuchałem artystów, mówiących do wiceprezydenta elekta, żeby pilnował amerykańskich wartości, to zastanawiam się na jakiej podstawie to się mówi, skoro nie podjęto jeszcze żadnych decyzji – dodaje prof. Wawrzyk.
"Zanim on cokolwiek powiedział wyraźnie, już jest ruch na rzecz nie uznania jego prezydentury"
– Przychyliłbym się do tej opinii, bo widzę zmianę kultury politycznej. Kiedyś, kiedy jedna strona przegrała, a druga wygrała, to strona przegrana szybciej akceptowała rzeczywistość i robiła to spokojniej. No i trzymała się zasady, że po czynach go osądzimy. Czyli damy mu szansę pokazania co chce dokonać i czy mu się to uda. Tutaj zanim on cokolwiek powiedział wyraźnie, jeszcze niczego nie dokonał, bo nie mógł, a już jest ruch na rzecz nie uznania jego prezydentury i jego dokonań. To jest wielka zmiana kultury politycznej. Zgadzam się, że są pewne analogie do tej sytuacji w Polsce – zakończył prof. Bieńkowski.