„Umyślnie wprowadził funkcjonariusza policji w błąd co do tożsamości własnej informując, że nazywa się Włodzimierz Iljicz Lenin” – taki zarzut za rządów Leszka Millera policja postawiła Piotrowi Lisiewiczowi. Media w Panamie, Nikaragui czy Nowej Zelandii informowały wówczas, że „Lenin” w szklanej trumnie wnoszony był do sądu, ale trumnę tę skonfiskowali mu… antyterroryści w kominiarkach. W czasie rozprawy lider Akcji Alternatywnej Naszość ogłosił - powołując się na wolność wyznania - że jest wyznawcą reinkarnacji i trzecim wcieleniem wodza rewolucji. Kasta zadrżała, bo twarze sędziów, mających wiele na sumieniu, zaczęły być pokazywane publicznie. Film o 20-parolatkach z lat 90., którzy nie pogodzili się z postkomunistyczną republiką bananową, wchodzi właśnie do kin. Premiera w piątek o 19 w warszawskim kinie Luna przy Marszałkowskiej 28. Wstęp wolny.
To nie była jedyna akcja Naszości, o której głośno było na całym świecie. Gdy w Rosji w 2000 roku dochodzi do władzy młody jeszcze Władimir Putin i dokonuje ludobójstwa w Czeczenii, świat milczy. W odpowiedzi członkowie m. in. Naszości wdzierają się do konsulatu Rosji. Zdejmują flagę rosyjską z masztu i wciągają tam flagę Czeczenii, a rosyjską podpalają. Krzyczą „Putin morderca”. O tej akcji znowu mówi cały świat, a Putin w telewizyjnych wystąpieniach dostaje szału.
Gdy dziś YouTube i TikToka podbijają internetowe pranki, oglądając film przecieramy oczy ze zdumienia, bo przecież Naszość wymyśliła to ćwierć wieku temu! I to w wersji hardkorowej. Lider Naszości Lisiewicz pozdrawia policjantów hasłem „Cześć chłopaki, jestem wariat, spalę wam dziś komisariat”. Wezwani w Walentynki do sądu członkowie Naszości przekonują panią sędzię, że „Nie ma miłości bez pozbawienia wolności”. Gdy pomalowani na zielono przebierają się za kosmitów i udają się na wiec postkomunistycznej partii 1 maja, policjanci siłą zwijają ich do radiowozów. A kosmici zawiadamiają prokuraturę, że policja połamała im czułki oraz dokonała zuchwałej kradzieży kosmicznej plazmy, czyli zielonego kisielu.
O legendzie Naszości opowiadają w filmie buntownicy z lat 90. z bardzo różniących się od siebie światów – szef bojówki kibiców Lecha Poznań Uszol, jeden z liderów anarchistów ze skłotu Rozbrat Sanczo czy raper Kaczmi z zespołu Nagły Atak Spawacza. Zaś jako guru polskiego happeningu recenzuje akcje Naszości lider buntów z lat 80. – Major z Pomarańczowej Alternatywy, wódz wrocławskich krasnoludków, który wygląda kultowo niczym Gandalf Szary, gdyż w przeddzień nagrania pomyłkowo umył włosy szamponem dla psa.
Szalone manifesty Naszości czyta Piotr Fronczewski, a muzykę do filmu skomponował Jędrzej Kodymowski, lider zespołu Apteka. Producentem filmu jest Robert Kaczmarek - reżyser i producent kultowych filmów takich jak „Polmission. Tajemnice paszportów”, „Towarzysz generał” czy „Marsz wyzwolicieli”. Reżyserem tego pełnometrażowego dokumentu jest Magdalena Piejko - reżyser takich filmów jak „Tam, gdzie da się żyć” czy „Orzech - zawsze chciałem być z ludźmi”.
W piątek o 19 premiera dokumentu, jakiego nie było w III RP, w kinie Luna przy Marszałkowskiej 28.