Losy wniosku znalazły się w rękach PSL. W klubie ludowców dwóch posłów: Eugeniusz Kłopotek i Andrzej Dąbrowski deklaruje poparcie dla referendum, co może być kluczowe dla wyników głosowania.
Wiceszefowa klubu PO Małgorzata Kidawa-Błońska poinformowała, że w głosowaniu ws. referendum w klubie Platformy będzie obowiązywać dyscyplina. PO podkreśla, że wniosek o referendum dotyczy nie tylko kwestii sześciolatków, ale szerszej reformy edukacji. PO argumentuje, że 6-latki idą do szkół w większości krajów europejskich. Resort edukacji zapewnia, że szkoły są przygotowane do reformy. MEN podkreśla też, że już dzisiaj, w 90 proc. szkół uczą się sześciolatki.
Tymczasem cała opozycja zamierza głosować za wnioskiem o przeprowadzenie referendum. PiS podziela argumenty inicjatorów twierdząc, że nie należy wprowadzać przymusu obowiązku szkolnego sześciolatków w sytuacji, gdy szkoły są do tego nieprzygotowane. - Nie wolno małych dzieci zmuszać do tego, by w warunkach nieodpowiednich, źle wpływających na rozwój, podejmowały naukę - przekonuje Jarosław Zieliński.
We wtorek decyzję o głosowaniu za referendum podjął klub Twój Ruch. - Generalnie jesteśmy za obniżeniem wieku szkolnego, ale uważamy, że rząd źle przygotował tę reformę - nie przekonał rodziców ani nie przygotował szkół na przyjęcie sześciolatków. Dlatego uważamy, że referendum powinno się odbyć - powiedział Łukasz Gibała.
SLD przekonuje, że reforma edukacji przerosła "możliwości rządu". - Chcielibyśmy posłać sześciolatki do szkół, ale nie w taki sposób, jaki proponuje rząd. Bo projekt zdecydowanie przerósł możliwości rządu, który nie zapewnił ani niezbędnego wsparcia dla samorządów, ani warunków dla dzieci, ani dostatecznej informacji dla rodziców - powiedziała wiceprzewodnicząca klubu Sojuszu Krystyna Łybacka.
Za referendum jest też klub Solidarnej Polski. Jak argumentował szef klubu SP Arkadiusz Mularczyk, wniosek o referendum dotyczy ważnej sprawy - wychowania i sposobu kształcenia najmłodszych i sytuacji w polskim szkolnictwie. SP w pełni solidaryzuje się z inicjatorami referendum - dodał.
W tej sytuacji kluczowe dla losów referendum będzie stanowisko PSL. Istony okaże się też głos posłów niezrzeszonych. Wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka nie podjęła jeszcze decyzji i przyznaje, że ma "ogromny dylemat". Ryszard Kalisz, b. poseł SLD, obecnie szef stowarzyszenia Dom Wszystkich Polska, powiedział, że będzie głosował za tym, by referendum się odbyło. Także inny poseł niezrzeszony Jarosław Jagiełło zadeklarował, że opowie się za referendum. Ideę referendum ws. sześciolatków poparli także kilka dni temu na wspólnej konferencji prasowej w Sejmie posłowie Jarosław Gowin, Przemysław Wipler, John Godson i Jacek Żalek. Jak zapewnili, zdania nie zmienią.
Bartłomiej Bodio, szef czteroosobowego koła Inicjatywa Dialogu (utworzonego przez posłów dawnego Ruchu Palikota) powiedział, że koło podjęło decyzję, iż każdy zagłosuje zgodnie z własnym uznaniem. Jak dodał, on sam z powodu dużo wcześniej zaplanowanego wyjazdu nie będzie obecny na głosowaniu; Halina Szymiec-Raczyńska oraz Dariusz Dziadzio - opowiedzą się za referendum; nieznane jest stanowisko Artura Bramora.
Sejm przyjmuje wniosek o referendum bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów; niepodjęcie uchwały w sprawie przyjęcia wniosku oznacza jego nieuwzględnienie. Zakładając 100 proc. frekwencję (460 posłów) w głosowaniu nad wnioskiem ws. referendum, jego zwolennicy musieliby zebrać 231 głosów. Koalicja PO-PSL liczy 232 posłów.
Obowiązek szkolny dla dzieci sześcioletnich został wprowadzony ustawą w 2009 r. Początkowo wszystkie sześciolatki miały pójść do pierwszej klasy od 1 września 2012 r., natomiast w latach 2009-2011 o podjęciu nauki mogli decydować rodzice. Sejm, chcąc dać samorządom dodatkowy czas na przygotowanie szkół, przesunął ten termin o dwa lata, do 1 września 2014 r.
dch, PAP, fot. Piotr Waglowski/ Public Domain