O Marku Jędrychowskim, byłym nauczycielu we wrocławskim liceum premiera Mateusza Morawieckiego było przez lata cicho. Belfer uczący w czasie komuny powszechnie pogardzanego przedmiotu - Propedeutyki Nauki o Społeczeństwie - nie słynął po 1989 roku z jakiś oszałamiających sukcesów pedagogicznych i chyba nic dziwnego, gdyż główne zadanie PNOS-u, jakim było wykazanie wyższości komunizmu nad kapitalizmem stało się, z racji załamania realnego socjalizmu niewykonalne. W 1991 roku doszło zaś do "najtragiczniejszego wydarzenia w dziejach ludzkości" - przynajmniej zdaniem Władimira Putina - jakim był upadek Związku Sowieckiego. Czy Jędrychowski uronił wówczas łzę? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że za największą osobistą porażkę uważa były belfer obecnego premiera swojego... dawnego ucznia. Na publicznym opluwaniu Morawieckiego rozpoczął Jędrychowski budowanie swojej kariery. Bez niego byłby, jak wcześniej, nikim. Z nim, może, zostanie w październiku... posłem. Piewca komunizmu i Związku Sowieckiego wstąpił bowiem właśnie do Platformy Obywatelskiej i zapowiada ubieganie się o mandat.
Propedeutyka Nauki o Społeczeństwie. Na nauczycieli tego przedmiotu wybierano zwykle w PRL osoby najgłupsze, często nawet bez stosownego przygotowania pedagogicznego. "Nauczyciele" PNOS i PO (nie to nie skrót czołowej partii totalnych opozycjonistów, ale "Przysposobienia Obronnego") nawet dla komuny byli za tępi (o wiedzy już nie mówiąc), by uczyć historii, matematyki, języka polskiego lub choćby podawać piłki na WF (po gimnastyce trzeba było je przecież policzyć). W mojej szkole PNOS-u uczył emerytowany trep, który był, co okazało się po latach, za tępy nawet do Ludowego Wojska Polskiego. Nie polotu i wiedzy od niego jednak w szkole wymagano - miał kochać Związek Sowiecki, należeć do PZPR, wyznawać marksistowski "naukowy światopogląd". Czy podobnie było w liceum, które ukończył Mateusz Morawiecki?
A może w szkole obecnego premiera było wprost przeciwnie. Nauczyciel PNOS-u był umysłem wielkim, twórczym, błyskotliwym, krnąbrnym. Człowiekiem, którego codzienna lekturą była np. paryska "Kultura" znad której wzrok podnosił tylko po to, by zerknąć na znajdujący się na ścianie portret marszałka Józefa Piłsudskiego. Jeśli tak było to gratulujemy Panu Premierowi. Gratulujemy także jego nauczycielowi WOS. Był on wyjątkowym nauczycielem tego "przedmiotu", kimś w rodzaju yeti.
O Marku Jędrychowskim (to samo nazwisko nosił Stefan Jędrychowski, komunistyczny minister spraw zagranicznych, sowiecki kolaborant, na którego sąd Polskiego Państwa Podziemnego wydał wyrok śmierci), nauczycielu Mateusza Morawieckiego w klasach III-IV, słychać jest przeważnie wtedy, gdy opozycyjnym partiom "znowu coś nie wyszło". Spaliła na panewce prowokacja wobec Jana Pawła II, nie zabrakło węgla, gazu... No to, w odruchu rozpaczy (?) wyciąga się byłego pedagoga młodego Mateusza. On "zaprzyjaźnionym mediom" przedstawi odpowiednio źle postać obecnego premiera, który już w szkole chyba marzył, by naruszać, jak to podkreśla oburzony Jędrychowski, "trójpodział władzy i lekceważyć konstytucję".
A przecież szacunku do demokracji - w tym konstytucji i trójpodziału władzy uczył Jędrychowski (nie Stefan, ale Marek oczywiście) już w latach 80. Był to jak powszechnie wiadomo okres rozkwitu praworządności i przestrzegania praw obywatelskich. Coś mogliby o tym powiedzieć dzisiaj już niestety nieżyjący Jaruzelski, Kiszczak i Urban.
Oni w przeciwieństwie do Morawieckiego (którego w latach 80. wielokrotnie zatrzymywano, przesłuchiwano, bito, a nawet grożono śmiercią) są jedynie postaciami "kontrowersyjnymi". Obecny premier jest w oczach wywiadowanego przed pewnym czasem przez Onet pedagoga postacią, która zapisze się w historii naszego kraju "jednoznacznie źle". Źle nie tylko z powodu "antykonstytucyjnych działań", ale nawet z powodu starań o... polepszenie materialnej kondycji nauczycieli. Gdy Mateusz Morawiecki zapowiedział przyznanie nagrody specjalnej dla nauczycieli w wysokości 1125 zł z okazji 250. rocznicy utworzenia Komisji Edukacji Narodowej, Jędrychowski skomentował to jednoznacznie: - kiełbasa wyborcza - dodając zaraz swój stały leitmotiv że Morawiecki jest jego "wielką porażką pedagogiczną".
Jędrychowski stwierdził również: "Nie chcemy być traktowani jak emeryci, renciści. Trzynastka, czternastka i takie dodatkowe pieniądze... Po prostu chcemy mieć rzetelną płacę za naszą rzetelną pracę". "Rzetelną pracę" - podkreślmy tę część wypowiedzi wrocławskiego belfra.
Jak właśnie poinformował "Super Express" dawny piewca komuny (inni w czasach PRL WOS-u przecież nie "nauczali") "chce wejść do wielkiej polityki i wystartować w wyborach".
Jędrychowski właśnie zapisał się do Platformy Obywatelskiej i z jej listy będzie kandydował do Sejmu. - Czas na zmianę władzy. Zdecydowałem się startować w wyborach, żeby pomóc w zwycięstwie nad PiS – powiedział SE Jędrychowski.
"Z naszych informacji wynika, że nauczyciel może liczyć na atrakcyjne miejsce na liście. - Cenię wiedzę i kompetencje Marka Jędrychowskiego i jego pomysły na reformę oświaty – mówi nam Michał Jaros, szef dolnośląskiej PO" - czytamy w popularnym "Superaku".
Były nauczyciel premiera wie już, co powie swojemu uczniowi, gdy spotka go na sejmowym korytarzu. - Zapytam go wprost: jak może tak bezczelnie kłamać – zapowiada Jędrychowski. Nauczyciel liczy, że dojdzie wtedy do dłuższej rozmowy. - Oczekuję, że Mateusz będzie się do mnie zwracać tak jak w liceum, czyli „panie profesorze” – powiedział bezczelnie dziennikarzowi SE Jędrychowski.
Czy kogoś z takim podejściem do powierzonej mu młodzieży, którą, gdy zajdzie potrzeba, gotów jest nawet po latach, zmieszać z błotem, opluć..., można nazwać pedagogiem?
Jednoznaczna opinię w tej kwestii wydała małopolska kurator oświaty Barbara Nowak, uznając postawę Jędrychowskiego za skandal. I nie chodzi tu bynajmniej o politykę.
„Nauczyciel, który mówi źle o swoim uczniu, nie jest godny nazywać się nauczycielem. Przedstawiający się jako nauczyciel Premiera, wystawił sobie świadectwo podłości wobec tych, którzy zostali mu powierzeni przez rodziców, żeby ich kształtował, uczył i wychowywał” - napisała na Twitterze Pani kurator.
Negatywnie postępowanie Jędrychowskiego ocenił też dolnośląski kurator oświaty. „Wykorzystywanie roli społecznej w kontekście czasu minionego jest po prostu niepedagogiczne i nieprzyzwoite. Szczerze, nie rozumiem takiego zachowania. Jaki ono ma cel? Oczywiście możemy i powinniśmy rozmawiać o problemach polskiej szkoły, ale te polityczne wycieczki są nie na miejscu" – powiedział „Gazecie Wrocławskiej” Roman Kowalczyk.
Jest jednak coś pozytywnego w tej całej, w sumie dość odrażającej, historii. Po latach klęsk i upokorzeń, po upadku Związku Sowieckiego, odnalazł Jędrychowski swoje miejsce na ziemi. W Platformie Obywatelskiej. Tu takich jak on nie brakuje.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Gwiazda NBA do Demokratów: "Przegraliście. Siedźcie cicho!"
Aktorka martwi się o Amerykanów, którzy „nie mają możliwości ucieczki"
Kurski: jednego dnia Sutryk popiera Trzaskowskiego, drugiego przychodzi po niego CBA. To sprawka Tuska.
Gembicka: Tusk pręży muskuły i mówi, że nie wpuści migrantów, a za plecami Polaków zgadza się na wszystko