Mieszkania bez wkładu własnego? Rząd chce pomóc młodym
W Nowym Ładzie rząd chce sięgnąć po inne instrumenty pomocowe dla osób chcących mieć swoje wymarzone mieszkanie. Gwarancja kredytowa, która zastąpi wkład własny w kwocie nawet 100 tys. zł, to według doniesień "DGP" jeden z rządowych pomysłów, który ma pomóc Polakom w zakupie własnego mieszkania.
Według źródeł "DGP" Państwo mogłoby gwarantować wkład własny dla biorących kredyt nawet do 100 tys. zł lub oferować dofinansowanie do 160 tys. zł. Pomoc byłaby kierowana do rodzin wielodzietnych i osób, które mają zbyt wysokie dochody, by skorzystać ze wsparcia społecznego, a jednocześnie mają problem z wkładem własnym przy zaciąganiu kredytu. Wysokość wsparcia uzależniona byłaby od liczby dzieci. Adresatami programu mają być osoby w wieku 24-40 lat.
Zdaniem Jarosława Sadowskiego "pomysł rządu wydaje się mieć sens".
- Oceniam go pozytywnie. Przy wprowadzaniu kolejnych instrumentów pomocowych na rynku mieszkaniowym należy jednak pamiętać, aby go za bardzo nie przegrzać. Już teraz ceny mieszkań nieustannie rosną, a ostatnie dane BIK mówią o tym, że Polacy w marcu złożyli w bankach najwięcej wniosków o udzielenie kredytu hipotecznego od dekady. Popyt więc nie ustaje - mówi w rozmowie z Business Insider Polska, główny analityk Expandera.
- Jeśli rząd myśli o wsparciu dla osób młodych, w naszej kulturze najpierw myśli się o własnym dachu nad głową, a dopiero później o dziecku. Dlatego ten parametr bym zmienił, aby np. młode małżeństwa jeszcze bez dzieci miały większą możliwość skorzystania z tego programu - tłumaczy Jarosław Sadowski.
Natomiast Bartosz Turek uważa, że nadal konieczne jest badanie zdolności kredytowej.
- Przy tym jednak brak wkładu własnego przestaje być trudnym do przebycia problemem w drodze do własnego miejsca na ziemi.
- Chodzi po prostu o to, że gwarancje są rozwiązaniem wielokrotnie tańszym niż bezpośrednie dopłaty. Bez wątpienia ucieszyłoby to ministra finansów. Z jego punktu widzenia przychody z podatków, związanych z realizacją takiego programu, powinny być bowiem znacznie wyższe niż koszty jego działania. Do tego gospodarka dostałaby dodatkowy impuls prorozwojowy - przekonuje.
- Jednym z nich jest fakt, że z takiego wsparcia korzystałyby osoby, które naprawdę wsparcia potrzebują. Powód? W przypadku bezpośrednich dopłat - jak w przypadku działającego kilka lat temu programu Mieszkanie dla młodych - możliwość otrzymania sporej kwoty z budżetu powodowała, że wiele osób, które stać było na zakup, decydowały się na zakup z dopłatą, aby zyskać np. kilkadziesiąt tysięcy złotych. Za to osoby, które nie miały wymaganego wkładu własnego do kredytu i tak zostawały często bez mieszkań, bo w większości przypadków nie otrzymywali od banku kredytu, z którym połączone były rządowe dopłaty - tłumaczy.
- W przypadku systemu gwarancji możliwość zakupu pierwszego mieszkania na kredyt zyskiwałyby osoby, które nie spełniały wymagań banków dotyczących wkładu własnego. Ci, którzy odpowiedni wkład posiadają, nie będą kuszeni do korzystania z pomocy, bo przez to zadłużyliby się na wyższą kwotę (np. 95 proc. ceny mieszkania, a nie 80 proc. ceny mieszkania), a więc musieliby potem płacić wyższe odsetki. W ten sposób rządowe wsparcie trafiłoby w większym stopniu faktycznie tam, gdzie jest potrzebne - dodaje.