Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy" odniósł się na antenie TV Republika, do insynuacji, jakoby czas publikacji dotyczącej przeszłości prof. Witolda Kieżuna nie był przypadkowy. - Wyobraźmy sobie, że ta publikacja ukazuje się przed 70. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego. Byłoby lepiej? To kiedy to się miało ukazać? - pytał.
Tygodnik "Do Rzeczy" opublikował w ubiegłym tygodniu dokumenty Instytutu Pamięci Narodowej dotyczące współpracy profesora Witolda Kieżuna ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Dokumenty te - zdaniem Piotra Woyciechowskiego i Sławomira Cenckiewicza - mają dowodzić, że prof. Kieżun był świadomie tajnym współpracownikiem o pseudonimie "Tamiza". Do sprawy tej odnieśli się w Politycznym Podsumowaniu Dnia publicyści Dorota Kania z Gazety Polskiej i Paweł Lisicki z "Do Rzeczy".
Zdaniem Kani, opublikowane dokumenty są bezspornym dowodem, że prof. Kieżun był zarejestrowany jako tajny współpracownik. - Dokumenty są jednoznaczne - przekonywała. Dziennikarka zwróciła uwagę na fakt, że skoro wszyscy od dawna wiedzieli o jego współpracy, dlaczego powszechnie budowano jego postać, jako autorytet bez skazy. - Dlaczego nie mówiono o jego współpracy? - pytała.
Kania przypomniała, że obecne zarzuty pod adresem tygodnika "Do Rzeczy" są podobne do tych, z jakimi spotkała się"Rzeczpospolita" po ujawnieniu informacji o przeszłości gen. Zbigniewa Ścibor-Rylskiego.
Z kolei Paweł Lisicki podkreślił, że emocje związane z publikacją wiążą się z faktem, iż w ostatnim czasie profesor Kieżun stał się niemal symbolem Polski Walczącej. - Te negatywne informacje o jego przeszłości z lat 70 wywołały szok - wskazał naczelny "Do Rzeczy", dodając, że nagle okazało się, że osoba, której niemal wystawiono pomnik, okazała się z nie do końca prawego materiału.
Lisicki przekonywał, że o przeszłości byłego powstańca warszawskiego dowiedział się od Sławomira Cenckiewicza. - Powiedział, że z Woyciechowskim przygotowują taki tekst. I, że znaczna grupa osób wie o tej współpracy, ale nie chcą psuć poczucia tego uniesienia narodowego - mówił.
- Autorzy przynieśli tekst w poniedziałek, zaś w środę został on wysłany do profesora Kieżuna. Ktoś mógłby powiedzieć, że profesor dostał jedynie dwa dni, ale on miał kilka miesięcy na to, żeby się do tych dokumentów ustosunkować - podkreślał. - Gdyby chciał mógłby przygotować odpowiedz, która byłaby przekonująca - stwierdził Lisicki, dodając, że ta, którą sporządził taką nie jest.
Lisicki odniósł się także do zarzutów dotyczących daty publikacji, jakoby nie była ona przypadkowa.
- Wyobraźmy sobie, że ta publikacja ukazuje się przed 70. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego, byłoby lepiej? To kiedy to się miało ukazać? - pytał.
CZYTAJ TAKŻE:
Prof. Kieżun dla TV Republika: Jak zobaczyłem, że jestem TW chciałem się zastrzelić Prof. Kieżun o publikacji "Do Rzeczy". Obejrzyj wywiad | Telewizja [Aktualizacja] Dokumenty z teczki prof. Kieżuna | Telewizja