Lider kibiców Śląska: zamiast niemieckiej Hali Stulecia, Hala księcia Poniatowskiego
To od jego pomysłu i pierwszej stadionowej oprawy we Wrocławiu zaczęła się popularność wśród młodzieży Żołnierzy Wyklętych. Podobnie było z modą na przekreślony sierp i młot. „Guru, ideolog i mentor kiboli Śląska Wrocław” – pisze o nim gazeta, której nazwy nie wolno wymieniać na łamach kibicowskiego portalu, którego jest redaktorem naczelnym. Roman Zieliński, jedna z kibicowskich legend, z zasady nie udziela wywiadów. Wyjątek zrobił dla programu Piotra Lisiewicza „Wywiad z chuliganem” w Telewizji Republika, gdzie wystąpi dziś o 21.30.
Zieliński, redaktor naczelny portalu Fan Śląsk, ma wciąż nowe pomysły na odbudowę polskiej tożsamości, realizowane przez środowisko kibicowskie. Za szczyt bezczelności uważa fakt, że jeden z głównych zabytków Wrocławia nosi nazwę Hali Stulecia.
Hala we Wrocławiu upamiętnia zabijanie Polaków
Halę tę zbudowali Niemcy w 1913 r., a jej nazwa „Jahrhunderthalle”, czyli Hala Stulecia, uczcić miała stulecie zwycięstwa wojsk niemieckich nad wojskami Napoleona w bitwie pod Lipskiem w 1813 r. Zginęło w niej kilka tysięcy walczących po stronie Napoleona Polaków, w tym książę Józef Poniatowski, który utonął w rzece Elsterze.
Gdy Wrocław stał się częścią PRL, komuniści zmienili nazwę budynku na „Hala Ludowa”. Nazwę „Hala Stulecia”, umieszczoną na budynku przywrócono w… III RP za rządów prezydenta Rafała Dutkiewicza. Argumentowano, że w ten sposób będzie ona bardziej rozpoznawalna w Europie!
– To jest absolutny skandal. Nazwa Hali gloryfikuje zabijanie Polaków. W Polsce przedwojennej ktoś, kto by to zrobił, zawisnął by na stryczku w środku miasta – mówi ostro Zieliński. Jego zdaniem hala nie powinna mieć ani niemieckiej, ani komunistycznej („Ludowa”) nazwy. – Nazwijmy ją Halą Księcia Józefa Poniatowskiego – proponuje.
Dutkiewicz honoruje Żołnierzy Wyklętych i… stalinowca
Roman Zieliński pytany o to, której z określeń wiadomej gazety – guru, ideolog czy herszt – podoba mu się najbardziej, odpowiada: - Jeżeli ta gazeta je wymienia, to podobają mi się wszystkie trzy.
Ale w programie wystąpi w kapturze i ciemnych okularach, by zademonstrować, że nie chce być celebrytą odcinającym kupony od swojej legendy.
Krótko po tym, jak na stadionach pojawiły się tzw. „sektory dziecięce”, media zalała fala oburzenia. Okazało się bowiem, że uczniowie podstawówek zamiast „rozmyć” niepoprawną atmosferę stworzoną przez „złych” kiboli, błyskawicznie zaczęli nią nasiąkać. Na stadionie Śląska Wrocław sektor dziecięcy wywiesił – w czasie, gdy PO wyrzucała historię ze szkół – transparent „Chcemy patriotyzmu w szkołach” oraz zaprezentował oprawę z Żołnierzami Wyklętymi.
Na mecze chodzi od lat 70., w stanie wojennym malował antykomunistyczne napisy, a w latach 90. zasłynął dzięki książkom „Pamiętnik kibica” i „Liga chuliganów”. Były to pierwsze publikacje opowiadające o kibicach, w tym stadionowych zadymach.
W 2011 r. to od pomysłu Romana Zielińskiego rozpoczęła się wśród polskiej młodzieży moda na Żołnierzy Wyklętych. – Razem z Pawłem „Kolorem” i Grześkiem „Presleyem” siedzieliśmy nad tym pomysłem po nocach – wspomina Zieliński. W efekcie kibice na stadionie rozstawili transparenty z nazwiskami i pseudonimami żołnierzy antykomunistycznego podziemia. Niewielu mówiły one wówczas komukolwiek. Za Wrocławiem „zaraza” rozeszła się po całej Polsce i dziś podobne oprawy spotkać można wszędzie.
Kibice prowadzili też akcję na rzecz powstania we Wrocławiu Ronda Żołnierzy Wyklętych. Udało się, prezydent Rafał Dutkiewicz osobiście odsłonił tabliczkę z nazwą ronda. A pół roku później zaprosił do Wrocławia… polującego na nich po lasach stalinowskiego zbrodniarza Zygmunta Baumana.
W odpowiedzi kibice Śląska i narodowcy zorganizowali protest przeciwko wizycie Baumana na Uniwersytecie Wrocławskim. Postawiono ich przed sądem, a sędzia Paweł Chodkowski skazał ich na kary, m. in. 30 dni aresztu i 6 tys. zł grzywny.
W czasie ogłaszania wyroku z Sali usunięto publiczność, która zagłuszyła sędziego Chodkowskiego, gdy ten użył kuriozalnego określenia „ideowe wybory Zygmunta Baumana”, dotyczącą jego służby w zbrodniczej stalinowskiej formacji.
Mowa nienawiści po ośmiu latach
W ramach zemsty na Zielińskim podległa Dutkiewiczowi urzędniczka złożyła też zawiadomienie w sprawie jego kolejnej książki pod prowokacyjnym tytułem „Jak pokochałem Adolfa Hitlera”, która była wcześniej w sprzedaży przez… osiem lat.
- Rozpoczął się medialny lincz, a niemal nikt z wypowiadających się nie przeczytał książki. To tak jakby oskarżyć za wywołanie wojny autora filmu „Jak rozpętałem II wojnę światową” – mówi autor „Wywiadu z chuliganem” Piotr Lisiewicz.
Mimo szczerych wysiłków zarówno prokuratura jak i sąd musiały oddalić zarzut propagowania przez Zielińskiego faszyzmu, jako absurdalny. Skazano go za to za mowę nienawiści, której dopuścić się miał poprzez „dokonywanie uogólnień i utrwalanie stereotypów w stosunku do Arabów, Żydów i Murzynów, przedstawiając ich jako terrorystów, rasistów, wrogów Polaków, a przy tym jak grupy realnie zagrażające Polsce i Polakom”. Za jedno z takich sformułowań uznano „z imieniem Mahometa na ustach Arabowie podrzynają gardła niewiernym”.
Niespodziewanie wyrok ten skrytykował Jacek Żakowski, który jako jeden z nielicznych książkę przeczytał. - To są poglądy, które część osób - niestety, nie tak bardzo mała - wyznaje. Gdyby one nie były upubliczniane, nie mielibyśmy okazji się do nich ustosunkować ani porozmawiać, żeby przekonać część tych osób do zmiany poglądów – stwierdził w radiu TOK FM. - Ten wyrok mi się nie podoba. Mnie się to prawo nie podoba, które pozwala wydać taki wyrok – stwierdził też.
(mn)